Teraz było inaczej. Odwróciłem się na drugi bok i zauważyłem, że w łóżku znajduję się sam. Podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem po pokoju. Nie było ani Oli ani jej ubrań. Spanikowałem. Odrzuciłem kołdrę na bok, włożyłem bokserki leżące obok łóżka i ruszyłem na poszukiwania Aleksandry.
Nie było jej ani w garderobie, ani w łazience, ani także w pokoju gościnnym. Całe piętro było opustoszałe. Nie zwlekając ani chwili biegiem pokonałem schody. Nie widziałem jej w salonie, dlatego nie zatrzymując się popędziłem do kuchni.
Była tam.
Poczułem jak z serca spada mi ogromy głaz.
Stała przy zlewie i trzymała swoją mokrą koszulkę w dłoni. Miała na sobie koszulkę, którą dałem jej tej nocy. Przyglądając się jej dostrzegłem, że jej ramiona niemiarowo unoszą się i opadają. Płakała. Nie słyszałem szlochu, ale widziałem, że wstrząsają nią spazmy płaczu. Cieszyłem się, że nie usłyszałem żadnych dźwięków wydobywających się z jej gardła, bo inaczej serce pękłoby mi na pół.
– Hej – powiedziałem cicho.
Znieruchomiała. Wyglądała,
jakby się mnie wystraszyła. Nie zwlekając podszedłem do niej. Przyznam, że nie
tak wyobrażałem sobie ten poranek. Choć nie wiem czy godzinę jedenastą
trzydzieści dwie mogę nazwać rankiem. Kiedy dzieliły nas zaledwie centymetry,
chwyciłem jej ramiona i odwróciłem ją ku sobie.
Jej twarz była blada,
resztka makijażu na jej twarzy rozmazała się pod wpływem słonej cieczy
wydobywającej się spod powiek. Na jej policzkach widniały smugi po łzach.
Starałem się, by moja twarz nie dała wyrazu ból, który kotłował się wewnątrz
mnie na ten przerażający widok.
Nie chciałem, żeby tak się
skończyło. Nie chciałem, żeby po tej nocy płakała. Chciałem, żeby była
szczęśliwa. Chciałem, żeby czuła się dobrze.
– Co się dzieje? – zapytałem delikatnym głosem.
Zagryzła dolną wargę i
zaczęła kręcić głową.
– Olu, co się stało? Zrobiłem coś nie tak? Proszę, powiedz mi – byłem
spanikowany. Nie potrafiłem utrzymać emocji na wodzy.
– To nie powinno było się wydarzyć – powiedziała cicho.
Nie zaszczyciła mnie choćby
jednym spojrzeniem, a jej słowa wbiły sztylet w moje zbolałe już serce. Żałuje.
Żałuje tej nocy. Żałuje tej chwili. Nie chciałem tego. Tak bardzo tego nie
chciałem.
– To było złe, Grzegorz – podniosła wzrok i spojrzała mi głęboko w oczy. –
Byliśmy pijani… Tak nie powinna kończyć się ta noc.
– Dla mnie ta noc nie była skutkiem alkoholu – powiedziałem rzeczowo, kładąc
dłonie na jej biodrach. – To była dla mnie jedna z najlepszych nocy. I nie… nie
przez alkohol. Przez ciebie. Urzekłaś mnie już podczas
naszego pierwszego spotkania. Wiem, że nie chcesz związku, nie chcesz się w nic
angażować. Rozumiem. Ja chyba także powinienem odpuścić póki co, bo niedawno
rozwalił się mój długoletni związek, ale… Błagam, nie skreślaj mnie. A przede
wszystkim nie myśl, że ta noc była skutkiem alkoholu.
Dziewczyna chłonęła każde
słowo z moich ust. Jej pięknie szare oczy błyszczały od łez, a źrenice były
nieco rozszerzone. Położyłem dłoń na jej policzkach i chwilę gładziłem je
kciukami, ścierając z nich smugi łez. Zbliżyłem usta do jej, ale odwróciła się
i odsunęła. Westchnąłem.
– Nie przekonałem cię, prawda? – zapytałem zawiedziony, opierając się o blat. – Wierzę ci. Nie chodzi o to. Chodzi o to, że ja nie mogę ci nic obiecywać. Nie mogę ci nic ofiarować.
– Aleksandro…– zacząłem, lecz mi przerwała.
– Nie, Grzesiu. Tak, jak powiedziałam. To nie powinno się było wydarzyć. Nie powinieneś czuć do mnie tego, co czujesz. Wiedziałam, że jeśli nie będę zachowywała się tak, jak na początku, w końcu się do mnie przekonasz. Przepraszam, ale ja tak nie mogę. Nie spotykajmy się więcej – mówiła, próbując zachować opanowany głos, ale widziałem szklące się w jej oczach łzy. – Nie spotykajmy się więcej – dodała cicho i biegiem udała się na górę.
Nie miałem siły biec za
nią. Wiedziałem, że każde z jej słów było prawdziwe. Dlaczego nie może mi nic
ofiarować? Dlaczego chciała, bym się do niej nie przekonał? Zabawne, ale jej
pierwotny plan, a mianowicie ten, że była dla mnie niemiła i starała się mnie
odstraszyć, przyciągał mnie do niej jeszcze bardziej. Jej osobowość, ona…
działały na mnie jak magnes.
Po kilku minutach
usłyszałem, że schodzi po schodach. Włożyła spodenki, które miała na sobie
zeszłego dnia i buty.
– Upiorę tę koszulkę i wyślę ci kurierem – powiedziała, kierując się do frontowych
drzwi. – Poczekaj! – krzyknąłem, podbiegłem do niej i chwyciłem ją za nadgarstek. – Nie było ci dobrze? – spytałem, patrząc jej w oczy.
– To nie ma znaczenia – odparła, spuszczając wzrok na czubki swoich butów. – Przepraszam, Grzesiu… Muszę już iść.
Otworzyła drzwi i
pospiesznie wyszła. Wołałem za nią. Chciałem nawet za nią pobiec, ale
zahamowały mnie bokserki. Byłem tylko w nich. Wydałem z siebie odgłos irytacji
i z trzaskiem zamknąłem drzwi.
Jesteś egoistą, Grzesiek.
☆
Siedziałem w salonie. Wpatrywałem się bezmyślnie w telewizor.
Transmitowany był właśnie jakiś mecz. Nie interesował mnie. W głowie cały czas
miałem dziewczynę, która sprawiła, że nocą poczułem się jak zwycięzca, jednakże
siedząc na kanapie czułem się jak śmieć.
Nie miałem jej telefonu. Nie wiedziałem w jakim hotelu się zatrzymała.
Jakim idiotą trzeba być, żeby nie wypytać o to wszystko…
Moja irytacja rosła z minuty na minutę, gdy tylko o niej myślałem. Nagle
rozdzwonił się mój telefon. Popatrzyłem na ekran i zobaczyłem, że dzwoni do
mnie nie kto inny jak Celia. Wywróciłem oczami, ale postanowiłem odebrać.
– Tak? – zapytałem z nieukrywaną irytacją. – Możemy się spotkać? – spytała.
– Po co?
– Chcę ci wszystko wyjaśnić…
– Ja wszystko doskonale rozumiem. Co chcesz mi powiedzieć? Zdradzić szczegóły? Daruj sobie.
– Grzesiu… proszę… proszę tylko o pół godziny. Możemy spotkać się na neutralnym gruncie. Błagam… nie chcę tego kończyć w ten sposób.
– Dobra. Przyjedź do mojego domu. Za godzinę – nie czekając na jakąkolwiek
odpowiedź z drugiej strony słuchawki, rozłączyłem się.
☆
Celia zjawiła się punktualnie godzinę później. Wpuściłem ją do środka,
ale nie zaproponowałem jej nic do picia. Nie byłem nastawiony do tej rozmowy
pozytywnie, a zaproponowanie jej jakiegokolwiek napoju wiązałoby się z dłuższą
gościną niż pół godziny, o które prosiła.
Wskazałem na fotel, by usiadła. Atmosfera była niezręczna. Bardzo
niezręczna. Ale mnie to nie przeszkadzało. Przecież to ona mnie zdradziła.
Niech się wysili, bym chciał ją słuchać.
– Grzesiu… przyszłam tutaj, bo… Bo muszę ci to wyjaśnić – mówiła cicho,
wyginając swoje palce we wszystkie strony. – Mówiłem ci, że w ogóle mnie to nie obchodzi. Nie wiem nawet po jaką cholerę zgodziłem się na to spotkanie.
– Możemy się umówić, że dasz mi dziesięć minut na wyjaśnienie? Nie będziesz się wcinał, nie będziesz pytał nim nie skończę, a potem będziesz mógł powiedzieć co tylko zechcesz.
Ma tupet. Przychodzi tutaj i jeszcze ma czelność dyktować jakieś
warunki. Prychnąłem, ale ostatecznie się zgodziłem. Zawsze mogę ją wyprosić,
jeśli nie będę miał wystarczająco dużo siły, by słuchać jej wywodów.
– To był Lorenzo… Mój fotograf. Spotykaliśmy się od trzech miesięcy… Nie wiem,
jak to się stało. Przed zakończeniem sezonu miałeś dużo pracy, dużo meczów. Po treningach
czy meczach zawsze byłeś bardzo zmęczony. Nie chciałeś nigdzie wychodzić, a ja
nie ukrywam… miałam na to ochotę – powiedziała ściszonym głosem, a ja słysząc
to prychnąłem. – Ale nie chodzi tylko o to – dodała pospiesznie. – Nie miałeś
siły na wyrażenie jakiejkolwiek czułości. Rankami ja byłam na sesjach,
załatwiałam inne służbowe sprawy, popołudniami ty trenowałeś… Mijaliśmy się.
Kiedy tylko wieczorem mieliśmy chwilę dla siebie ty spałeś. Nie powiem, bo
poczułam się odepchnięta. Wtedy pojawił się on. Lorenzo prawił mi komplementy
kupował kwiaty… Stał się moim przyjacielem. Mogłam zwierzyć mu się ze
wszystkiego, a on mnie słuchał. Gdzieś z tyłu głowy miałam myśl, że Lorenzo
może myśleć sobie coś więcej… lecz nie chciałam wyprowadzać go z błędu. Tak,
wiem… to perfidne. Ale było mi tak dobrze. W końcu zaprosił mnie na kolację…
Potem poszliśmy do niego.. – mówiła cicho, a mnie coraz bardziej buzowała w
żyłach krew. Byłem wściekły, lecz słuchałem. Tak, jak prosiła. – Samo jakoś tak
się potoczyło. Potem kolejny wieczór, kino, kolacja… W końcu zatraciliśmy się w tym. Wyjeżdżaliśmy na kilkudniowe
wycieczki, by móc pobyć ze sobą dłużej…
– Czyli wszystkie sesje za granią od ostatnich trzech miesięcy były fikcją? –
nie wytrzymałem i musiałem zadać to pytanie. – Nie… Oczywiście, że nie wszystkie. Być może większość, ale nie wszystkie...
Miałem jej dosyć. Chciało mi się wymiotować, gdy na nią patrzyłem. Głowa rozbolała mnie od nadmiaru informacji. Miałem ochotę na nią nawrzeszczeć, ale powstrzymywały mnie tylko i wyłącznie resztki przyzwoitości, które mi pozostały.
– Grzesiu… najgorsze jest to, że nie żałuję tych chwil – pisnęła i po raz pierwszy odkąd przekroczyła próg mojego domu, popatrzyła mi w oczy. – Wiem, że Lorenzo nie jest takim mężczyzną jak ty… Wiem, że nie zasłużyłam na to, by przez te wszystkie lata być u twego boku, ale… stało się. Teraz czuję się szczęśliwa. Jestem szczęśliwa. Jesteśmy szczęśliwi…
Przełknąłem ślinę i popatrzyłem na nią. W jej oczach pojawił się
prawdziwy żar. Żar, którego nie widziałem od bardzo, bardzo dawna. Jest
szczęśliwa. O tym jestem w stu procentach przekonany. O dziwo, wtedy moja złość
mimowolnie się ulotniła. Jak mogłem się wściekać, widząc jej szczęście? Byliśmy
przecież razem tak długo… Chyba na tym powinno mi zależeć, prawda? Na jej
szczęściu.
– Rozumiem – powiedziałem o wiele spokojniej, niż jeszcze chwilę wcześniej.
Zdziwiła się. Jej oczy wielkością przypominały pięciozłotówki.
– Ciesz się twoim szczęściem – wypowiedziałem, a wtedy dostrzegłem, że zupełnie
zbiłem ją z tropu. – Skoro znalazłaś innego faceta, z którym jesteś szczęśliwa
chyba nie mogę być o to wściekły. – Ale zraniłam cię, Grzesiu – szepnęła.
– Może nie, aż tak bardzo… Od pewnego czasu zaczęliśmy się od siebie oddalać. Może lepiej, że skończyło się to w ten sposób, aniżeli gdybyśmy wylądowali razem przed ołtarzem i dusili się w tym związku? – sam byłem w szoku, że to powiedziałem, ale te słowa wydobywały się z moich ust automatycznie.
– U ciebie też jest ktoś nowy? – zapytała, przechylając głowę w bok. Nie była zirytowana, a jej wzrok nie był ciekawski… na jej twarzy malowała się raczej troska.
– To skomplikowane – westchnąłem. – Ale nie myśl, że między mną a nią działo się coś więcej, gdy my – wskazałem palcem najpierw na nią, a potem na siebie – byliśmy razem. Do samego końca byłem ci wierny.
– Rozumiem… Postąpiłam źle. Przepraszam, że cię zraniłam, Grzesiu…
– Jakoś sobie z tym poradzę – uśmiechnąłem się lekko.
– Wiem, że to banalne, ale… czy możemy zostać przyjaciółmi? – spytała niepewnie.
– Nie wiem czy to możliwe, ale możemy spróbować.
Widząc mój uśmiech, wyraz jej twarzy też się rozpromienił. Wiedziałem,
że teraz będzie szczęśliwa. Dobrze. Zasługuje na to. Zasługuje na to, mimo że
nie dochowała mi wierności… Ale to już przeszłość. Chyba nie ma sensu tego
roztrząsać, prawda?
– Będę się zbierać – powiedziała, podnosząc się z fotela. – Dziękuję, że znalazłeś
dla mnie chwilę i że pozwoliłeś mi to wszystko wyjaśnić. – Bądźcie szczęśliwi.
– Dziękuję – podeszła do mnie i zawahała się, lecz ostatecznie ucałowała mnie w
policzek. – Ty też bądź szczęśliwy, Grzesiu.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Witam Was serdecznie!
I jak?
Trzynastka pechowa? :)
Mnie się wydaje, że tak połowicznie... :)
Dziękuję za tak dużo ciepłych słów pod ostatnim rozdziałem. :) Jesteście wielkie! ♥
Co do ankiety. Bardzo dziękuję każdemu, kto zagłosował i pomógł mi w rozstrzygnięciu problemu. :) Głosowanie trwa do jutra do godziny 23:59, więc ten, kto nie zagłosował ma na to jeszcze okazję. :)
I mówiąc szczerze, jestem niesamowicie zaskoczona ilością oddanych głosów. Nie przypuszczałam, ze jest Was tutaj aż tak dużo. ♥ DZIĘKUJĘ! ♥
Teraz mam kolejną sprawę. (Wiem, wiem... męczę Was ostatnio tymi komunikatami... :() Jest to dość istotna kwestia Dostaję ostatnio sygnały, że nie wszystkich Was powiadamiam o nowościach. Czasami po prostu dodaję rozdział w biegu i nie mam czasu wejść do każdej z Was na bloga i normalnie Was zaprosić. :( Duża część z Was (co bardzo mnie cieszy) zjawia się bez mojego wcześniejszego zawiadomienia, a ja resztę powiadamiam często w sobotę czy niedzielę. I wtedy faktycznie, te z Was, które skomentowały w piątek mogą poczuć się niezaproszone. :( Za co bardzo, ale to bardzo przepraszam... :'C Jednakże są też takie sytuacje, że po prostu najzwyczajniej w świecie kogoś pominę... Co zdarza się rzadko, ale jednak. :( Za to też bardzo przepraszam... :'( I są też sytuacje, kiedy nie mam pojęcia, gdzie mam kogoś zaprosić, ponieważ gdy wchodzę na jego konto na bloggerze nie ma żadnego bloga... I wtedy pojawiają się problemy... :( Ale zdarza się też tak, że zapraszam, a potem dostaję wiadomość, że jednak nie poinformowałam i wtedy już kompletnie nie wiem o co chodzi... Być może to jakiś problem z siebią albo coś w tym stylu.... :( Przepraszam, jeśli ktoś naprawdę poczuł się tym urażony. Nie miałam takiej intencji. Nie chcę się usprawiedliwiać czy coś w tym rodzaju, ale jestem tylko człowiekiem. :(
Jeśli ktoś poczuł się pominięty, dotknięty czy urażony z całego serduszka przepraszam... :(
Mam tylko jedno rozwiązanie tego problemu.
Jeżeli ktokolwiek został w taki sposób przeze mnie pokrzywdzony, zapraszam do zakładki "Informowani", gdzie możecie wkleić link bloga, na którym mam Was powiadamiać o nowościach. :)
Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że dojdziemy do jakiegoś konsensusu. :)
Och, troszkę mi się ta notka rozrosła. :) Ale chciałam wszystko wyjaśnić. :)
Ściskam Was mocno! ♥
PS. Jak wrażenia po LGP? :D
PS. Jak wrażenia po LGP? :D