piątek, 29 kwietnia 2016

Skrawek drugi

          Kiedy nadszedł ostatni dzień mojego pobytu w domu, mama nie opuszczała mnie na krok. Wyglądała tak, jakby chciała każdą uciekającą minutę spędzić ze mną. Rankiem powitała mnie obfitym maminym śniadaniem do łóżka, a kiedy pakowałem walizki pomagała mi składać ubrania  w równą kostkę, tak jak wtedy, gdy byłem małym chłopcem. Śmialiśmy się przy tym i wspominaliśmy stare dobre czasy.
          Stary, stojący zegar, umieszczony w salonie wybił godzinę szesnastą. Musiałem się zbierać. Włożyłem walizki do samochodu brata. Ucałowałem mamę, która jak zawsze nie szczędziła łez. Ojca przytuliłem i wymieniłem z nim kilka słów. Kocham go bardzo… To dzięki niemu jestem w tym miejscu, w którym jestem. Gdyby nie on nie zaszedłbym tak daleko w moim sportowym życiu.
          Usadowiłem się w wygodnym Audi brata i wyjechaliśmy na drogę. Zajęło nam trochę czasu nim, dojechaliśmy na szczecińskie lotnisko, skąd miałem bezpośredni lot do Sevilli. Moja dziewczyna obiecała, że będzie na mnie czekała na miejscu w Hiszpanii.
          Bardzo się za nią stęskniłem.  W głębi serca miałem nadzieję, że będzie miała dla mnie czas, ponieważ chciałbym go jakoś dobrze spożytkować. Kilka dni rozłąki potrafi zrobić swoje.
          W momencie, gdy zacząłem fantazjować, co moglibyśmy robić po moim powrocie, na myśl znów nasunęła mi się ta nieznajoma. Jej szare, krągłe oczy świdrowały moją sylwetkę. Jej pełne, czerwone usta wyginały się w uśmiechu, a włosy rozwiewały się pod podmuchem wiatru. Wyglądała oszałamiająco. 
– Grzesiek! – dotarł do mnie głos Krzyśka.
          Popatrzyłem na niego z wysoko uniesionymi brwiami. 
– Odpłynąłeś – zauważył. 
– Wybacz. Co mówiłeś?
          Nie odrywał wzroku od drogi, ale widziałem, że bije się z myślami. Zauważyłem, że potrząsa z niedowierzaniem głową. Czekałem na kolejny ruch z jego strony. 
– Cały czas o niej myślisz, prawda?– spojrzał na mnie przelotnie.
– Ale o co ci chodzi?! – uniosłem się.
          Zero odpowiedzi. 
– O co ci chodzi, co? Niepotrzebnie ci w ogóle o tym mówiłem! – krzyknąłem.
          Usadowiłem się jeszcze głębiej w fotelu. Wsparłem skroń na dłoni zwiniętej w pięść. Wzrok wbiłem w boczną szybę. 
– Krycha – zaczął brat.
          Nie zareagowałem. 
– A co z Celią? Czy myślisz, że to jest w porządku w stosunku do niej?
          Boże! Byłem tak bardzo poirytowany, ale nie chciałem wszczynać awantury, dlatego ponownie nie zareagowałem, choć język niesamowicie mnie świerzbił.
– Grzesiek! Nie obrażaj się – powiedział poirytowany.
– Czy wyglądam jakbym się obraził?! – krzyknąłem, spoglądając na niego.

– A nie?!
          Prychnąłem i przez kolejne minuty jazdy nie odezwałem się ani słowem. W pewnym momencie straszy z nas pogłośnił radio, by samochód wypełniło coś więcej, niż tylko irytująca cisza.
          Wysiedliśmy z samochodu na parkingu przed lotniskiem. Do odprawy miałem jeszcze piętnaście minut. Krzysztof pomógł mi wyjąć z samochodu walizki. Kiedy weszliśmy do gmachu budynku w końcu się do mnie odezwał. 
– No dobra, stary. Przepraszam – westchnął.
          W jego oczach zauważyłem cień wyrzutów sumienia. Było mu głupio, że sprawił mi przykrość i że mnie zdenerwował. 
– Okay – uśmiechnąłem się lekko.
– Grzesiu, ja tylko nie chcę, żebyś cierpiał. Jesteś moim jedynym bratem i zależy mi na twoim szczęściu – uśmiechnął się szeroko.
– Rozumiem. Ale Krzychu, nie wszyscy faceci wplątują się w głupie sytuacje. Ja z pewnością taki nie jestem – zaznaczyłem.
– Wiem, Krycha. Wiem. 

          Porozmawialiśmy jeszcze kilka minut o piłce, ale kiedy z głośników rozbrzmiał kobiecy głos, obwieszczający, że zaczyna się odprawa, musiałem pożegnać się z bratem.
          Uścisnąłem go mocno, poklepałam po plecach i odszedłem.
          Lot był spokojny i relaksacyjny. Próbowałem czytać książkę, jednak każda próba kończyła się fiaskiem. Moje myśli cały czas błądziły wokół dziewczyny spotkanej na plaży. Kim ona jest? Dlaczego się tak zachowuje? No i dlaczego tyle o niej myślę? Przecież mam swoją kobietę, której pozazdrościć mi może sam Ronaldo. Kocham ją.


          Ktoś szarpnął mym ramieniem. Gwałtownie otworzyłem oczy. Ukazała mi się pogodna brunetka o białych zębach. 
– Panie Grzegorzu – powiedziała. – Dolecieliśmy na miejsce. Proszę iść odebrać swój bagaż.
          
Zdezorientowany przetarłem oczy i rozejrzałem się dookoła. Na pokładzie samolotu nie było już nikogo prócz mnie i uroczej stewardessy. Pokiwałem twierdząco głową i rzuciłem pospieszne „dziękuję” w kierunku kobiety.

          Odebrałem bagaż i zacząłem kroczyć w kierunku miejsca, w którym umówiłem się z Celią. Bardzo cieszyłem się, że po blisko dwóch tygodniach znów zobaczę moją partnerkę.
          Ujrzałem ją stojącą przed głównym wejściem. Wyglądała doskonale. Miała na sobie granatową sukienkę i wysokie szpilki. Na mój widok szeroko się uśmiechnęła i energicznie mi pomachała.
          
Byłem nieco zaskoczony. Nie, nie zachowaniem Celii, ale raczej moim. Nie poczułem tego rytmicznego kołatania serca, które czułem dotychczas, gdy wracałem do domu z kilkudniowej nieobecności.
          Kiedy byłem niespełna kilka kroków od ukochanej, ta rzuciła się na mnie i powitała namiętnym pocałunkiem. Puściłem walizkę i objąłem ją w pasie. Pachniała tak pięknie.
– Cześć kochanie! – pisnęła po francusku.
– Hej, jak się masz? – zapytałem w tym samym języku. 
– W porządku – uśmiechnęła się, gładząc mnie po policzku. – Chodź, zabieram cię na kolację.
– Kolacja?
– Mhm – mruknęła, skradając całusa z moich warg. 
          Pociągnęła mnie za sobą. Bagaż umieściłem w dużym bagażniku jej czarnego samochodu, a sam zasiadłem za kierownicą.
Witajcie! :)
Przybywam do Was z drugim skrawkiem tej historii. :) 
Tak jak pisałam już pod poprzednim rozdziałem... początki bywają ciężkie. Ten zdecydowanie taki jest. 
Skrawek drugi jest taki... jakiś... jałowy, zapchajdziura, nie wiem, jak można go nazwać, ale nie podoba mi się. :( Ale obiecuję, że od przyszłego rozdziału zacznie się robić ciekawiej. ;) 

Co do Waszej aktywności tutaj, jestem mega zaskoczona. :D 
Jest Was tutaj tak wiele, posypało się tak wiele pięknych słów... Dziękuję! ♥ 

No i oczywiście chciałabym Wam także podziękować za tak ciepłe pożegnanie z historią Michaela i Ann ... Wylałam hektolitry łez, czytając Wasze komentarze. ♥ 
Mam nadzieję, że i ta historia czymś Was uraczy. :) 

Ściskam Was mocno! ;* 
PS. Już zabieram się za nadrabianie wszelkich zaległości. :) Jedyne o co proszę, to o odrobinę cierpliwości. ;)  

piątek, 22 kwietnia 2016

Skrawek pierwszy

          Był ciepły dzień. Niebo nie osłaniała ani jedna chmurka, a słońce parzyło skórę. Mnie jednak to nie zniechęcało.  Siedziałem w pobliskim parku, w którym zawsze spotykałem się z kolegami po to, by grać w piłkę. Zawsze spotykaliśmy się tutaj, gdy boisko zajęte było przez starszych chłopaków. Na to wspomnienie szeroki uśmiech wkradł mi się szeroki uśmiech. Lubiłem te beztroskie chwile, kiedy jako mały chłopiec biegałem za piłką.
          
Piłka jest dla mnie w tym momencie codziennością, dlatego relaksem i odskocznią są książki. Uwielbiam czytać. Każdą wolną chwilę spędzam na lekturze, by choć na chwilkę odskoczyć od codzienności, o której marzy niejeden chłopiec. Tak było i tym razem. 
          Siedziałem na jednej z ławek, a przed rozpaloną kulą wiszącą na niebie, osłaniał mnie cień ogromnego dębu ,rosnącego za moimi plecami. W moich dłoniach znajdowała się książka Reginy Brett pod tytułem „Bóg nigdy nie mruga”, a wolne miejsce obok mnie, zajmowała kawa i telefon.          Kończyłem właśnie pierwszą lekcję, której tytuł brzmiał: „Życie jest niesprawiedliwe, ale i tak jest dobre”, gdy usłyszałem płacz dziecka. Podniosłem wzrok i zobaczyłem chłopca, który upadł na trawie, a gałka jego czekoladowych lodów wylądowała na kamieniu obok.
          Uśmiechnąłem się widząc ten obrazek. Doskonale pasował do czytanego przeze mnie fragmentu książki. Dla dziecka niesprawiedliwością okazał się kamień, ale czy to oznaczało, że codziennie będzie miała miejsce taka sytuacja? Do blondyna podbiegła matka. Wystraszyła się, iż chłopiec coś sobie zrobił. Kiedy dokładnie obejrzała jego kończyny i upewniła się, że wszystko jest w porządku, zapewniła syna, że kupi mu nowe lody. Chwyciła go za rękę i skierowała się do bramy parku.
          Cały czas ich obserwowałem, a z moich ust nie znikał uśmiech. Wówczas, gdy odprowadzałem dwójkę wzrokiem, ujrzałem punkt, którego się nie spodziewałem.
          Boczną alejką szła dziewczyna. Nie, to nie była byle jaka dziewczyna. To była ONA. Ta sama, którą spotkałem na plaży. Wyglądała inaczej.
          Włosy podobnie, jak ostatnim razem miała rozpuszczone, ale wyciągniętą koszulkę na ramiączkach i sprane dżinsy, zastąpiła zwiewna sukienka w kwieciste wzory i delikatne sandałki.. Na jej ramieniu wisiała torebka. W prawej dłoni miała telefon, a w lewej okulary przeciwsłoneczne. Nie widziała mnie.          Będąc pod wpływem emocji, zawołałem: 
– Hej! – pomachałem jej ręką, wstając z ławki.
          
Kiedy mnie zauważyła przystanęła. Jej oczy się rozszerzyły, a usta rozchyliły ze zdziwienia.
– Pamiętasz mnie? – zawołałem.
          
Przełknęła ślinę, wcisnęła okulary na nos, a wzrok wbiła w ziemię. Przyspieszyła kroku.
– Zaczekaj! – krzyknąłem.

          Odwróciłem się, by wziąć do ręki telefon, a kiedy spojrzałem w okolice miejsca, w którym przed chwilą stała już jej nie było. Rozejrzałem się i zobaczyłem ją kilkadziesiąt metrów dalej. Biegła.
– O co jej chodzi? – zapytałem sam siebie.
          
Chwyciłem stojącą na ławeczce kawę i popijając jej dość duży haust ruszyłem do domu. Minęło kilkanaście minut nim do niego doszedłem, jednakże całą drogę myśli o dziewczynie nie odstępują mnie na krok.
 
          Kim ona jest? Dlaczego zareagowała w ten sposób? W mojej głowie tworzyły się najdziwniejsze i najbardziej nieprawdopodobnie wizje, ale mimo to nie potrafiłem przestać zaprzątać sobie nią głowy. Było w niej coś, co zwróciło moją uwagę… Sam nie wiedziałem co.
          Kiedy zamykałem za sobą frontowe drzwi, przede mną wyrósł mój starszy brat.
– Już wróciłeś? – zapytał, trzymając w dłoni podłużną szklankę z sokiem pomarańczowym.
– Mhm – odburknąłem.
– Coś się stało?
 
           Popatrzyłem na niego z konsternacją. Zastanawiałem się, czy mogę podzielić się z nim moimi ostatnimi przeżyciami. Mógł mnie wyśmiać… Albo co gorsza pomyśleć, że oszalałem… Krzysiek jednak cały czas patrzył na mnie swoimi okrągłymi, ciekawymi świata oczyma. Komu miałbym powiedzieć, jak nie bratu?
– Ach… – przeczesałem włosy dłońmi.
– Czyli zapowiada się długa historia. Lepiej usiądźmy – wskazał na skórzaną kanapę w salonie.
          
Uniosłem brew i popatrzyłem na niego z ukosa. Skąd wiedział, że to nie będzie krótka rozmowa?
– Nie patrz tak na mnie. Zawsze robisz ten ruch – sparodiował, przeczesywanie przeze mnie włosów – kiedy coś jest nie tak.
– Nawet nie wiesz jaki jesteś zabawny, Krzysiu! - odparłem z ironią.
 
         Brat wskazał na kanapę i wszedł do salonu. Rozsiadł się na niej wygodnie, a do połowy pełną szklankę postawił na kawowym stoliku. Ja natomiast z westchnieniem opadłem na fotel.
– Kilka dni temu, kiedy rano biegałem po plaży, spotkałem dziewczynę – zacząłem.
– No i? – zapytał, kiedy usłyszał, że zawiesiłem głos.
– Nie rozumiesz. To nie było zwykłe spotkanie – zacząłem swoją opowieść.
 
         Krzysiek słuchał mnie uważnie. Jego oczy robiły się coraz większe. Raz po raz kiwał głową na znak, że mnie słucha, choć nie musiał tego robić, bo po wyrazie jego twarzy doskonale wiedziałem, że jest zainteresowany moją historią.
– Dziś kiedy siedziałem w parku zobaczyłem ją i zawołałem, ale uciekła. Zaczęła biec, rozumiesz? – zakończyłem.

          Krzysztof chwilę jeszcze siedział bez słów. Wyglądał jakby analizował każde kolejne słowo mojej opowieści.
 – Zaintrygowała mnie… – przyznałem pocierając dłonią podbródek.
– Masz Celię! Nie zapominaj o tym, bracie! – pouczył mnie surowym tonem. – Ona tam na ciebie czeka. W Hiszpanii.
 
         Spiorunowałem go wzrokiem. Czy według niego, każdy mężczyzna, który zwróci uwagę na inną kobietę, niż jego partnerka, ma zamiar od razu ją zdradzić?
   
       Z Celią jesteśmy w związku od czterech lat. Było różnie… Raz gorzej, raz lepiej, jak w każdym związku. Jednakże się kochamy. Czasami po prostu się mijamy w drzwiach, a czasami nie widzimy się nawet kilka dni, jednakże te chwile rozłąki sprawiają, że możemy za sobą zatęsknić. To prawda. Ostatnio dzieje się tak niestety bardzo często niesamowicie mnie martwi, ale co ja mogę na to poradzić? Muszę być cierpliwy. Przecież jej kariera nie będzie trwała wiecznie. Podobnie jak i moja. Musimy być dla siebie wyrozumiali, prawda?
          Popatrzyłem na brata i pokiwałem z dezaprobatą głową. Podniosłem się z westchnieniem z fotela i skierowałem do mojego pokoju na piętrze. Nie był duży, ale był przytulny. Był po prostu mój.
          Kiedy opadłem na łóżko wzrok utkwiłem w białym suficie, a myśli pochłonęła ta obca dziewczyna. Kim jest? Dlaczego się tak zachowuje? I dlaczego tak mnie zaintrygowała? Oszalałem?

Witajcie Kochane! :) 
Przybywam z pierwszym skrawkiem. 
Jak Wam się podoba? :) 
Nie jestem najlepsza w rozpoczynaniu historii, więc mam nadzieję, że popatrzycie na ten niezadowalający mnie rozdział nieco przychylnym okiem. ;) 
Kolejne skrawki będą pojawiały się co tydzień w piątki. Mogą zdarzyć się małe wyjątki, ale postaram się być systematyczna. :*
Zachęcam do wyrażania swojej opinii. :) 
Ściskam Was mocno!  :*