piątek, 30 września 2016

Skrawek dwudziesty

          Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia i z trudem podniosłem rękę, by przetrzeć oczy. Kiedy to zrobiłem nadal stała przede mną. Wiedziałem już, że to nie żadne zwidy. 
– Mogę? – zapytała cicho.

          Przełknąłem ślinę i poczułem piekący ból. Pokiwałem głową, by nie nadwyrężać obolałego gardła. 
– Chciałam z tobą porozmawiać… Wszystko wyjaśnić – powiedziała, gdy zamknęła za sobą drzwi.
          Patrzyłem na nią. Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć ani jak się zachować. Byłem tylko zdolny do gapienia się na nią jak przysłowiowa sroka w gnat.
– Jeśli nie masz ochoty na rozmowę ze mną... w porządku. Pójdę sobie – była zbita z tropu moim zachowaniem.
– Nie, nie… – ożywiłem się. – Przepraszam, nie czuję się najlepiej – powiedziałem, podnosząc się do pozycji półsiedzącej. 


           Aleksandra popatrzyła na mnie i zmrużyła oczy. Przekręciła głowę w lewo i zagryzła policzek od środka. Podeszła do mnie bliżej, pochyliła się nade mną i dotknęła dłonią mojego czoła. Przeszył mnie dreszcz, a serce znowu zwariowało. 
– Grzesiu, jesteś rozpalony – powiedziała zmartwiona. – Masz gorączkę!
– Nic mi nie będzie – zapewniłem.
          Chyba jej nie przekonałem, bo wyraz niepokoju wcale nie zniknął z jej twarzy. Postanowiłem się uśmiechnąć, co po chwili odwzajemniła. 
– Usiądź – wskazałem skraj łóżka.
          Zrobiła, jak powiedziałem.
          Była zakłopotana. Poznałem to po tym, jak wyginała swoje palce. Chciała zacząć rozmowę, ale nie wiedziała jak. Doskonale ją rozumiałem, bo ja też nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Jakimś cudem moja złość i rozczarowanie zelżało. Zapewne przez to, że czułem się fatalnie i nie miałem siły, by się wściekać, ale mimo wszystko nadal jakiś pierwiastek goryczy pałętał się po mojej głowie.
– Grzesiu – powiedziała w końcu, ale nadal na mnie nie patrzyła – wiem, że to był dla ciebie szok. Doskonale to rozumiem. Myślę, że powinnam ci wszystko wytłumaczyć.
– Nie zmuszam cię do tego – powiedziałem chyba zbyt szorstko, bo Aleksandra wstrzymała oddech. – Skoro nie powiedziałaś mi o Jasiu wcześniej, musiałaś mieć powód – dopowiedziałem. 

           Westchnęła i pokiwała głową. 
– Pozwól mi wszystko wyjaśnić – szepnęła, wciąż wyginając palce.
– Powiedz mi tylko, dlaczego chcesz mi wszystko wyjaśnić teraz? – byłem ciekaw, dlaczego właśnie w tamtym momencie mogła powiedzieć mi o wszystkim, a wcześniej, latem w Sevilli nie.
– Bo chyba dopiero dziś zrozumiałam, jak ważny dla mnie jesteś… – przyznała cicho, a po kilku sekundach podniosła wzrok.

           Nasze spojrzenia się skrzyżowane. Jej błyszczące tęczówki były skryte za cienką warstwą łez. Zakuło mnie w sercu. Niesamowite. Ta kobieta właśnie wyznała, że nie jestem jej obojętny? Moje serce zaczęło walić jak młot. Nie powiedziałem nic, ale pokiwałem głową na znak, że może mówić.
– Zacznę od naszego pierwszego spotkania… Kiedy podszedłeś do mnie na plaży…  byłam w rozsypce. Dzień wcześniej dowiedziałam się, że wyniki Jaśka się pogorszyły i że nie obejdzie się bez operacji… – pierwsze, co dotarło do mojego mózgu to myśl: jej synek jest chory. – Poprosiłam przyjaciółkę, Blankę, tę którą mogłeś dziś spotkać u mnie w mieszkaniu, żeby zaopiekowała się Jaśkiem. Musiałam wyjść i dać upust wszystkiemu temu, co we mnie buzowało. Możesz powiedzieć, że jestem złą matką, że po takiej diagnozie zostawiam dziecko z przyjaciółką, ale po prostu zabrakło mi siły – mówiła, a z jej oczu zaczęły ściekać łzy.
          Chwyciłem jej dłoń i ścisnąłem. Chciałem, żeby wiedziała, że ją wspieram, po czym powiedziałem: 
– Nie myślę tak.
          Pokiwała głową, wzięła głęboki oddech, a potem zaczęła kontynuację. 
– Poszłam do baru. Wypiłam kilka drinków. Wystarczyło, żebym się upiła. Barman nie chciał sprzedać mi więcej alkoholu, więc wyszłam i poszłam kupić więcej wódki do sklepu. Było chwilę przed północą, a ja byłam kompletnie pijana… Pijana z bezsilności – łkała. – Kiedy kupiłam alkohol, usiadłam w parku i zaczęłam go pić. Każdy łyk sprawiał, że czułam się jednocześnie lepiej i gorzej. Było mi lepiej, bo pijąc alkohol mogłam dać upust bezsilności, poddać się jej… ale zarazem czułam się gorzej, bo zdawałam sobie sprawę, jak złą matką i wątłą kobietą jestem.
           Przestała mówić i otarła twarz wierzchem wolnej dłoni. Puściłem rękę, którą ściskałem i splotłem jej palce z moimi. Miał być to gest otuchy. 
– Kiedy wypiłam tę butelkę poszłam na plażę. Nic więcej nie pamiętam. Musiałam zasnąć. Kolejną rzeczą jaką mam przed oczami to twoja zmartwiona twarz. Kiedy mnie obudziłeś byłam wystraszona. Nie od razu wiedziałam skąd wzięłam się na tej plaży. Nie chciałam, żebyś kogokolwiek zawiadamiał, nie chciałam też, żebyś dzwonił po policję czy pogotowie… Przyznam, że byłam troszkę zdezorientowana i wystraszona biegiem wydarzeń. Chciałam tylko, żebyś dał spokój i poszedł. Znasz powiedzenie: najlepszą obroną jest atak? Chyba właśnie zadziałałam w ten sposób – po tych słowach, lekko się uśmiechnęła. Nie potrafiłem nie odpowiedzieć tym samym.

          Wzięła kolejny głęboki oddech. Widziałem, że powiedzenie mi tego wszystkiego kosztuje ją naprawdę wiele. 
– A spotkanie w parku? Szłam z pracy do domu. Chciałam jak najszybciej znaleźć się u boku synka… i wtedy pojawiłeś się ty. Zawołałeś mnie, a ja… wpadłam w osłupienie. Nawet nie wiesz jak fatalnie czułam się z myślą o tym, że widziałeś mnie na plaży w takim stanie… Najzwyczajniej w świecie było mi głupio. Głupio, że pozwoliłam sobie na coś takiego i że byłeś tego świadkiem. Kiedy odwróciłeś się, by sięgnąć po coś, co leżało na ławce, szybko uciekłam. Wiedziałam, że zaczną się pytania, a ja nie chciałam na nie odpowiadać. Wiem, to było głupie – popatrzyła na mnie ze zmarszczonym czołem.
– Teraz wydaje mi się to zabawne, ale wtedy… wtedy byłem zaintrygowany i trochę zły – przyznałem lekko się uśmiechając.

          Uśmiechnęła się do mnie lekko. Pociągnąłem ją i wskazałem by usiadła obok mnie. Nie była przekonana, ale kiedy odrzuciłem kołdrę do boku, wsunęła się obok mnie. Zamknąłem ja w uścisku, okryłem kołdrą i czekałem na kolejny bieg wydarzeń. 
– Uwierz mi, że nie mogłam wybaczyć sobie tak dziecinnego zachowania – zaśmiała się pod nosem. – Chyba Jaś zachowałby się mądrzej niż ja. Myślałam o tobie. Dużo. I wiesz… już wtedy chyba mnie zauroczyłeś. Byłam zdziwiona, że ktoś taki jak ja, mógł zwrócić na siebie uwagę kogoś takiego jak ty – uśmiechnęła się, patrząc przed siebie. – I potem znów na siebie wpadliśmy. Chciałam iść do księgarni i kupić jakąś książeczkę dla Jasia. Uwielbiał kiedy mu czytałam, więc chciałam zrobić mu troszkę przyjemności. No i wpadłam na ciebie. Ostatecznie zgodziłam się na kawę, bo pomyślałam, że to jednak nieprzeciętne wpadać wciąż na tego samego człowieka. Ale to spotkanie nie było najlepszym… Wciąż cię atakowałam, bo… inaczej nie potrafiłam. Nie chciałam, żebyś zbyt wiele o mnie wiedział, bo w głowie wciąż miałam dwie blokady. Po pierwsze mój chory synek, a po drugie: ty – piłkarz i różnica naszych sfer – westchnęła. – Teraz wiem, że ta druga blokada była bezsensowna.
          Uśmiechnąłem się pod nosem. 
– Przez grzeczność nie zaprzeczę – przyznałem, za co dostałem kuksańca w bok.
– Następnym naszym przypadkowym spotkaniem był samolot. Och, nawet nie wiesz jaka zła wtedy byłam
– Wiem – wciąłem się. – Widziałem.
– Ale to była raczej złość na los, niżeli na ciebie… Tobie się tylko obrywało – przyznała, lekko się uśmiechając i zerkając na mnie niepewnie.
– Hej, to nie fair – udałem oburzonego.
– Życie nie jest fair, Grzesiu – powiedziała, a w jej oczach widziałem pełną świadomość i przekonanie do wypowiedzianych słów.

– Masz racje. Nie zawsze jest sprawiedliwe. Ale jest dobre – powiedziałem cytując słowa Reginy Brett.
          Przełknęła ślinę. 
– Jechałam do Hiszpanii, bo tam mieszka mój ojciec. Chciałam żeby udzielił mi pożyczki. Chciałam przekonać go, że naprawdę potrzebuję tych pieniędzy dla Jaśka. Kiedy samolot wylądował, od razu udałam się do jego firmy. Nie miał dla mnie czasu. Potraktował mnie jak przedmiot. Powiedział, że gdy tylko znajdzie trochę czasu, z pewnością się do mnie odezwie. Byłam załamana. Wydałam wszystkie swoje oszczędności, by pojechać do Hiszpanii i wrócić z niczym. Zakwaterowałam się w schronisku, bo na żaden hotel nie było mnie stać – powiedziała, a wtedy mnie zapaliła się w głowie lampka. Dlatego nie mogłem znaleźć jej w żadnym hotelu! Że też nie wpadłem na pomysł, żeby przeszukać inne miejsca!
– A potem udałam się w miasto… Chciałam troszkę odreagować… Znowu… Wtedy pojawiłeś się ty. Ponownie – uśmiechnęła się. – Przestałam się wówczas bronić przed tobą i losem. Chciałam tylko choć na chwilę zdjąć ciężar z barków. Okazałeś się całkiem sympatycznym chłopakiem. Trochę okaleczonym, ale uwierz, że z usztywnieniem na nodze tańczyłeś lepiej niż niejeden w pełni sprawny facet – zaśmiała się.
– Dziękuję – zawtórowałem jej.

– A kiedy się mną zaopiekowałeś… Pamiętałam wszystko z tamtej nocy. Wszystko, Grzesiu. Pamiętam jak zaniosłeś mnie do pokoju i jak…  i jak cię pocałowałam – wyznała.
          Zrobiło mi się gorąco, a serce znowu zaczęło szaleć. Zacząłem się modlić, żeby tego nie usłyszała. 
– Zdziwiłam się – kontynuowała – że nie wspomniałeś o tym ani słowem następnego ranka – popatrzyła na mnie, jakby czekała na wyjaśnienia.
– Byłaś pijana, więc pomyślałem, że nie warto poruszać tego tematu – przyznałem zgodnie z prawdą.
– Wiesz, że to właśnie tamtej nocy i tamtego ranka skradłeś część mojego serca – wyznała. – Pocałowałam cię, bo nie mogłam się powstrzymać. Miałam na to ochotę, już kiedy cię zobaczyłam  w tym barze. Spodobałeś mi się już na plaży, a każde nasze kolejne spotkanie sprawiało, że myślałam o tobie więcej. I chyba ten alkohol i to, że nie zostawiłeś mnie na pastwę losu na ulicy, sprawiły, że się ośmieliłam. 

          Uśmiechnąłem się pod wpływem jej wyznań. Zatem nie tylko ona zadziałała na mnie w ten sposób… 
– Potem wspólnie zwiedzaliśmy Sevillę i liczyłam każdy uśmiech, który pojawił się na twoich ustach. Wiesz ile ich było?
            Wiesz ile ich było? 
            Pokiwałem przecząco głową.
– Sześćdziesiąty trzy – wyznała, a mnie zaparło dech. Naprawdę liczyła ile razy się uśmiechnąłem? – Wiem, pomyślisz, że jestem głupia – mówiła dalej – ale nie potrafiłam się powstrzymać. Uśmiechnąłeś się do mnie sześćdziesiąt trzy razy w ciągu kilku godzin. Potem znów wyszliśmy na drinka i… wtedy wydarzyło się coś najpiękniejszego, poza narodzinami Jasia, w moim życiu. Spędziliśmy razem noc. Już wtedy wiedziałam, że to złe, bo ja wrócę do Polski, a ty zostaniesz tam, bo ja mam swoje problemy, których ty nie powinieneś znać i… już podczas tamtej nocy wiedziałam, że jeśli ojciec odmówi mi pożyczki… napiszę o nas książkę. Uwierz mi, że nie chciałam, by tak wyszło. Na pomysł z książką wpadłam dopiero przed wspólnym zwiedzaniem miasta. Kiedy dochodziłam do siebie, byś oprowadził mnie po Sevilli wciąż myślałam o Jaśku i o tym, jak mogę zebrać pieniądze na operację. Bałam się, że ojciec się nie zgodzi. Bałam się, że zostanę z niczym. I wtedy narodził się pomysł na powieść, ale uwierz mi, że nie chciałam robić niczego wbrew tobie czy twoim kosztem… Liczył się dla mnie tylko ten maluszek – pisnęła i znów zaczęła płakać. 

          Zagarnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Jej ciałem wstrząsał szloch, a ja nie potrafiłem jej uspokoić. Musiałem jej powiedzieć, że już jej nie obwiniam. O nic. Zupełnie o nic.
– Cii… – gładziłem jej plecy. – To moja wina, źle zareagowałem. Już wszystko rozumiem – mówiłem przyciszonym głosem. – Nie mam o nic żalu czy pretensji. Robiłaś wszystko dla syna… Rozumiem. Nie płacz. Nie płacz, proszę…

          Oderwała się ode mnie. Popatrzyła mi głęboko  oczy i pociągnęła nosem. Wyglądała jak mała bezbronna dziewczynka. Otarłem jej policzki od łez i uśmiechnąłem się delikatnie. Odwzajemniła gest. 
– Potem uciekłam, bo… bo tak jak mówiłam, ty jesteś piłkarzem, ja zwykłą dziewczyną. Ty miałeś swoje życie, a ja swoje problemy. Wiedziałam, że ni mogę zrzucać na ciebie tego wszystkiego. Wiedziałam, że sama muszę sobie poradzić z tym wszystkim. Kilka dni później spotkałam się z ojcem, wyjaśniłam mu wszystko, a on… zachował się jak ostatni dupek i powiedział, że powinien mi pomóc ojciec Janka… Wkurzyłam się i wybiegłam z restauracji, w której siedzieliśmy. Przekonałam się, że muszę wcielić mój plan w życie. I wtedy zadzwoniłeś. Spotkałam się z tobą, ale nie robiłam sobie żadnych nadziei. I w sumie dlatego spotkałam się z tobą. Żeby wszystko wyjaśnić i zakończyć.
– Wiesz, że wtedy poczułem się strasznie? – wyznałem. – Przez całe te miesiące myślałem o tobie. Zastanawiałem się czy jesteś szczęśliwa, czy masz faceta i czy kiedykolwiek jeszcze cię spotkam. A kiedy przyjechałem do Polski i zobaczyłem plakat… Kupiłem książkę, bo byłem ciekaw. Okazało się, że wiele elementów się zgadza. To prawda, poczułem się oszukany, a nawet i wykorzystany. Ale moja przyjaciółka Julia – ta, którą wzięłaś za moją nową dziewczynę, przekonała mnie, bym cię nie oceniał bez wysłuchania twoich argumentów. I miała rację. A za moje zachowanie, kiedy dowiedziałem się o małym, przepraszam. Zachowałem się jak pajac, ale… znowu pomyślałem, że masz mnie za nikogo, bo nie powiedziałaś mi o tak ważnej osobie w twoim życiu. Poczułem się oszukany. Ale już wszystko rozumiem i… nie mam do ciebie żalu, Olu– powiedziałem najłagodniej jak potrafiłem i pocałowałem ją w czoło.
– Mogłeś się tak poczuć. Miałeś do tego pełne prawo – powiedziała. – Ja nie mogę zrobić nic innego, jak tylko cię przeprosić i prosić o wybaczenie.
– Cii, już w porządku – powiedziałem i przytuliłem ją do siebie. – Mogę o coś jeszcze zapytać? 

          Odwzajemniła uścisk po czym odpowiedziała: 
– O co tylko zechcesz.
– Dlaczego twój tata mieszka w Hiszpanii, mama w Szczecinie, a ty tutaj?

          Odsunęła się ode mnie, ale wsparła na mojej klatce piersiowej i splotła nasze dłonie. 
– Tata zostawił nas, kiedy miałam trzynaście lat. Mama wpadła w nałóg. Zaczęła pić. Nim przerodziło się to w prawdziwe uzależnienie minął ponad rok. Wtedy zorientowałam się, że te wieczorne kieliszki wina dwa razy w tygodniu, przestały być kieliszkami wina i tylko dwa razy w tygodniu… Zaczęło się piekło. Wiele czasu spędzałam z babcią, która za wszelką cenę chciała pomóc mamie, ale mama nie chciała, a wiesz… jak człowiek czegoś nie chce, to drugi człowiek nic nie zdziała. Niby chodziła na spotkania anonimowych alkoholików, ale to wszystko okazało się niczym… Po co chodzić na terapię, kiedy nie chce się, by przyniosła skutki? Kiedy miałam siedemnaście lat babcia umarła. I wtedy wszystko stało się jeszcze gorsze… Mama stoczyła się już na kompletne dno. Postanowiłam się wyprowadzić. Moja babcia zapisała mi mieszkanie i tam się przeprowadziłam. Nie wiedziałam, że babcia miała oszczędności i że wszystkie zapisała mnie. Chciałam utrzymywać się z nich do osiemnastego roku życia, ale ten okres nieco się przedłużył, bo pojawił się Jaś i nie mogłam podjąć pracy.
          Przeszłość tej dziewczyny była naprawdę przygnębiająca… ale jednocześnie pokazała mi, jak silną kobietą była Aleksandra. Kiedy analizowałem to, co powiedziała… olśniło mnie. 
– Ojcem Jasia jest jakiś piłkarz, tak? – wypaliłem.
          Popatrzyła na mnie zdziwiona, ale przytaknęła. 
– Skąd wiesz?
– Twoje sceptyczne nastawienie do piłkarzy cię zdradziło – powiedziałem wzruszając ramionami. – Tak… Okazał się draniem. Kiedy powiedziałam mu, że jestem w ciąży… Powiedział, że nie chce tego dziecka. Dał mi pieniądze na aborcję, ale… nie zrobiłam tego. Zostawiłam te pieniądze, bo wiedziałam, że będą mi potrzebne, na pokrycie kosztów: wózka, łóżeczka i innych. Bardzo pomogła m i wtedy Blanka i jej babcia Kiedy urodziłam, chodziłam do szkoły, a babcia Blanki zajmowała się małym. W weekendy pracowałam, żeby móc choć częściowo pokryć koszty. Zapisałam się na studia… i gdyby nie Blanka i jej babcia byłoby mi naprawdę ciężko. Sprzedałam mieszkanie babci w Szczecinie. Dostałam za nie dobrą sumkę, bo było bardzo duże. Kupiłam to tutaj w Mrzeżynie, spakowałyśmy się z Blanką i jesteśmy tutaj – wyjaśniła. – Ta dziewczyna jest dla mnie jak siostra, a jej najbliżsi jak moja rodzina. To do nich jeździmy na święta… A wracając do piłkarza… Dlatego nie mogłam poprosić go o pomoc z Jasiem. Bo myśli, że Jaśka nie ma. 
          Poczułem złość na tego kolesia. Jak mógł okazać się tak bezduszny? Gdyby Jaś był moim synkiem bardzo bym się cieszył. Gdyby Ola powiedziała mi, że jest w ciąży na pewno nie kazałbym jej usunąć dziecka.
          Zagarnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. 
– Udało ci się uzbierać pieniądze? – zapytałem, bo było to kolejne pytanie, które nasunęło mi się na myśl.
– Tak – westchnęła, a ja usłyszałem ulgę. – Pieniądze z książki pokryły wszystkie wydatki związane z operacją i pobytem w Stanach.
– A na co choruje Jaś? – spytałem niepewnie, ale zarazem najdelikatniej, jak potrafiłem.
– Ma wrodzoną wadę serca i… jeśli ta operacja nie odbędzie się w najbliższych dniach… Jaś może nie dożyć czwartych urodzin.
– A ile ma lat?
– Trzy. Urodziłam go, gdy miałam osiemnaście. Uwierz mi, że jest moim życiem.

          Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w głowę. 
– Tylko w Stanach dokonują tej operacji, więc teraz kiedy mam pieniądze, możemy tam pojechać.
– Kiedy jedziecie? – spytałem.
– Wylatujemy jutro nad ranem.

– Jadę z wami – powiedziałem bez wahania.

Hej! :*
BUM! BUM! BUUM! :D 
Jestem w piątkowe popołudnie, a wraz ze mną - dwudziesty (i ostatni) skrawek!  ^^ 
Jak Wam się podoba? :) 
Czy Grześ się zrehabilitował? :P 

Tylko jedna z Was w poprzednich komentarzach zgadła, dlaczego Ola napisała książkę... ;) 
Co sądzicie o jej zachowaniu? Czy zaistniała sytuacja w jakiś sposób ją usprawiedliwia? ^^ 

Kochane, przepraszam za wszelkie błędy...
Doszły mnie słuchy, że ostatnio trochę się ich pojawiło... 
Przyznam się, że od rozpoczęcia roku skrawki dodaję w niemałym pośpiechu (dziś też w biegu, bo dopiero co wróciłam z Festiwalu Humanistycznego) i mimo że staram się je sprawdzać na bieżąco, czasami przeoczę małą literówkę... Mam nadzieję, że reszty nie razi to aż tak w oczka. :( Jeśli tak - bardzo przepraszam. :( 

Tutaj możecie przeczytać moje wyjaśnienia, co do Waszych blogów. Musiałam je napisać, bo czuję się mega winna z takimi zaległościami... :(  

Życzę Wam udanego weekendu! :* Wypoczywajcie, jeśli możecie! ;) 

29 komentarzy:

  1. Hej kochana :D
    O matko :o biedny Jaś, teraz rozumiem Olę czemu tak postąpiła :(
    Jej ojciec cham i prostak, ojciec Jasia (według mnie) skończony frajer. Mam pewne sugestię ale...pewnie i tak nie ten piłjarz jest ojciec a mam jednak kilku kandydatów
    Grzesio poleci z nimi?naprawdę wspaniale, to udowadnia jakim jest człowiekiem <3
    Rozdział jak zwykle perfekcyjny w każdym calu (mimo błędów, których nie zauważyłam - każdemu się zdarza )
    Z niecierpliwością czekam na nn <3
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się pytam jaki koniec???
    Ale i tak cudowny rozdział. ❤❤❤
    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno nic tak bardzo nie trzymało mnie w napięciu i niepewności... Dawno nic mnie tak nie zaciekawiło, że nie mogłam doczekać się rozwikłania zagadki :D Bomba! Kolorowa! Postarałaś się :) Teraz jak lubiłam Grzesia tak lubię Go jeszcze bardziej, a jak nie lubiłam Oli tak zaczęłam bardzo jej kibicować! Jest wspaniałą matką :) Cieszę się, że wszystko w końcu się wyjaśniło, ale to rówież oznacza koniec opowiadania :( A tak się przywiązałam :(
    Czekam z niecierpliwością na epilog i nową historię! :)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to opowiadanie!!! Tak cała historia... WOW. Jesteś wielka :*
    Czekam na epilog.
    Mogę zapytać, czy będzie i jeśli tak to o kim następne opowiadanie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję Ci pięknie za Twoje słowa. 😍
      Owszem, nowe opowiadanie będzie, a główym bohaterem będzie Johi Forfang. 😊 Tylke tylko, że jeszcze nie wiem kiedy się ukaże, bo mam 7 rozdziałów póki co napisane...
      Ale postaram się, żeby opublikować je jak najszybciej. 😊 Cieszy mnie Twoje zainteresowanie. 😃 Dziękuję! 😘
      Ściskam mocno! ❤

      Usuń
  5. Jestem :)
    Kochana! Ja płacze.. możesz wierzyć, albo i nie, ale po policzkach właśnie spływają mi łzy! :(
    To jest.. piękne! Napisane po prostu perfekcyjnie!
    Ola - jak na tak młodą osóbkę wiele już przeszła i życie nauczyło ją być silną. Podziwiam ją, naprawdę.
    Grzesiek - cieszę się, że wszystko zrozumiał i wybaczył Oli. No i miło z jego strony, że pojedzie z nimi. Na pewno Oli i Jasiowi przyda się wsparcie.
    Kochana.. dziękuję Ci za tak piękne opowiadanie! Zawsze na nowy rozdział wchodziłam z przyjemnością, bo był idealny.
    Jeszcze raz dziękuję ;*
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam małe deja vu, ale już wiem, że Twoje opowiadanie przypomina mi trochę film "Igraszki losu", tam też bohaterowie cały czas wpadali na siebie, ale nie umawiali się, chcąc sprawdzić czy są sobie przeznaczeni :)
    Tutaj właśnie jest podobnie, bo Ola i Grześ cały czas się spotykali, mimo, że to było przypadkowo.
    Ufff, jednak notowania Oli trochę wzrosły, bo jej tłumaczenie ma ręce i nogi :) Cieszę się, że to wszystko ta się wyjaśniło, chociaż z drugiej strony historia bohaterki jest bardzo przykra :(
    Teraz nie widzę już innej możliwości jak to, że Grześ, Ola i Jaś stworzą piękną, szczęśliwą rodzinę :) I oczywiście operacja małego musi się udać! :)
    Pozdrawiam Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę podobne do filmu? :o Wow, to może ja powinnam być wieszczem, a nie Mickiewicz? 😂 Bo nie oglądałam tego filmu... XD Ale chętnie obejrzę. 😊
      Dziękuję za tak piękny i obszerny komentarz. 😘
      Ściskam! 💖

      Usuń
  7. Coś mi się wydaje, że Grzesiek może zechcieć odnaleźć ojca Jasia. Aleeeee... Sama już nie wiem XD Czekam na kontynuację ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział :)
    Wspaniale że się wszystko wyjaśniło ;)
    Mam nadzieję, że operacja Jasia zakończy się pomyślnie :)
    Z niecierpliwością czekam na epilog.
    Pozdrawiam buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie chcę końca! Idę ryczeć! :(
    Grzesiu taki kochany, Ola dobrze zrobiła, że powiedziała mu prawdę.
    Biedny Jaś, a ojciec dziecka to szkoda gadać! Frajer!
    Czekam na epilog!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć👊 Z lekkim opóźnieniem ale dotarłam i tu.
    Muszę przyznać że historia bohaterki mną wstrząsnęła. Podziwiam ją, że się nie poddała, że walczy. Jej wcześniejsze zachowanie, w moich oczach usprawiedliwione.
    Mam teraz nadzieję, że Krycha zaopiekuje się Olą i Jaśkiem😍
    Oh... Wiem, że trochę późno ale jeszcze dziś dodam tego bloga do polecanych, a po epilogu będzie on pierwszym zakończoną historią, która mnie szczerze zaintrygowała;)
    A na koniec jeszcze jedno! Z niecierpliwością czekam na bloga o Johannie i byłabym bardzo zadowolona,gdybyś już niedługo nas nim uraczyła😍😎
    Buziaki i do epilogu kochana:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci Kochana za tyle ciepłych słów. ♥ Jestem poruszona i wzruszona... DZIĘKUJĘ! :*
      Chciałabym, żebyście przeczytali opowiadanie o Johannie jak najszybciej, ale żeby je opublikować muszę mieć co najmniej połowę napisaną. :) Tak dla komfortu psychicznego. ;)
      Ściskam Cię mocno! ♥

      Usuń
  11. Sorki, że teraz, ale lepiej późno, niż wcale. Historia Aleksandry jest mega trudna. Nieźle, że dziewczyna dała sobie radę ze wszystkim prawie sama. W końcu wychowywanie samotnie dziecka, studia i praca to jest ciężki orzech do zgryzienia. Zastanawiam się, kim jest ojciec Jasia. Nie spodziewałam się, że będzie on piłkarzem. Mam tylko nadzieję, że to ktoś, kogo niezbyt znamy. Świetne jest to, że postanowili sobie wyjaśnić i nic przed sobą nie ukrywać. Czekam na epilog i nowe opowiadanie (marzę, że to będzie Polak) Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. No i kurka, co tu napisać? Mam tyle w glowie mysli,ze nie wiem.

    Ola, coz, zycie jej nie oszczedzalo. Dzielna z niej dziewczyna. Mimo takich przeciwnosci sie nie poddala.. Taka postawa jest godna naśladowania. Pewnie wielu na jej mniejscu by sie poddalo ale nie ona..
    Dobrze, ze przyszla do Grzesia i z nim pogadala. Szczera rozmowa jest najlepszym lekarstwem w takich sytuacjach.
    Oboje popelnili torche bledow, ale kazde z nich mozemy usprawiedliwić. Nikt w końcu nie jest nieomylny ;)
    Co do notki:
    Czyzby tu wychodzilo na to,ze ja zgadlam? :o Milo mi niezmiernie ;*
    I myślę,ze Zachowanie Oli można usprawiedliwić. Dziewczyna sie pogubila i tyle.
    Co do bledow, wcale nie ma ich az tak duzo.
    W poprzednim skrawku, pokazałam ci je tylko dlatego, ze rzucily mi sie wnoczy, ale wiadomo, ze kazdemu sie zdarzaja (a mi to juz w szczegopnosci);p.
    Wazne jest,zeby przekaz byl zrozumialy, i jest :D
    Kochana, juz Ci tłumaczyłam,ze nie potrzebnie masz te wyrzuty. Ludzie sie ucza, studiuja, pracuja. Rozumieją. Jestem pewna ze wielu z nich popiera moje zdanie.
    Tobie rowniez milego weekendu :*
    Ale odpoczynku nie bedzie. Bedzie nauka :/
    Aaa! Zapomnaialbym :)
    Czekam z niecierpliwością na Johanna. Jestem mega.ciekawa co tam wymyśliłas. Siedem rozdzialow to juz wieczność. Wstaw chociaż prolog, nie kaz tyle czekac ;)
    Pozdrawiam moja ukochana autorke :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedna Ola musiala tyle przejsc w swoimzyciu :(. A ojciec Jasia zachowal sie okropnie. Mam nadzieje,ze Krysia stanie na wysokosci zadania :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju :'(
    Że tak miałam sobie łzy w oczach :'((
    Epilog? Będę już całkiem płakać :'(
    Cudo ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem!
    Kochana, rozdział oczywiście cudowny, bo u ciebie nigdy nie pojawiło się coś słabego, ale... że to jest ostatni skrawek? Żartujesz teraz? Ja nie chcę końca... :(
    Powiem szczerze, że Olka mnie nie raz irytowała ze swoim zmiennym zachowaniem, ale teraz... kurczę, zrobiło mi się jej naprawdę szkoda. Cholernie. Nie spodziewałam się, że to wszystko u niej tak wyglądało, że musiała przejść w swoim życiu tyle trudności i przykrych chwil. Dobrze, że wreszcie odważyła się o tym wszystkim powiedzieć. To na pewno duży postęp. Najsmutniejsze jest chyba to, że w tą całą historię jest wplątane zupełnie niewinne dziecko, które nie powinno cierpieć za błędy dorosłych...
    No nic, czekam w takim razie z niecierpliwością na epilog. Coś czuję, że przyda się spora paczka chusteczek... mam rację? :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  16. Hejka kochana,jestem i ja :)
    nawet nie przypominaj mi,że to jest ostatni skrawek, jestem załamana. Nie dopuszczam do siebie myśli,że został tylko epilog. Nie,nie! Stanowcze NIE!
    myślę,że można zrozumieć Olę, robiła to w końcu dla swojego małego serduszka. Dosłaownie serduszka,bo chciała ratowac serduszko Jasia i tyo trzeba zrozumieć. Ja przynajmniej rozumiem. Szkoda mi jej, przeżyła niemiłe dzieciństwo. Najpierw jej tata,potem mama, a na sam koniec odeszła jej babcia, w sumie najbliższa osoba, która przy niej została. A potem ten chłopak,chciał się Jaśka pozbyć.. Dobrze,że Blanka i jej rodzina dziewczynie pomogła. Nie miała zaciekawcie.
    Nie rozumiałam na początku dlaczego Olka się tak zmiennie zachowuje, ale teraz rozumiem doskonale.
    No cóż, czekam na.. Epilog (jak mi to cieżko przechodzi przez gardło)..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Moja imienniczka nie miała łatwego życia, ale dobrze że byli obok niej ludzie, którzy jej pomogli. Taka psiapsia jak Blanka to skarb ❤❤
    Fajnie, że Grześ pojedzie razem z nimi. Oby wszystko dobrze się skończyło.
    Szkoda, że to ostatni skrawek...Mam nadzieję, że epilog będzie tak samo świetny jak każdy z Twoich skrawków. ��
    Buziaki ❤

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak o dobrze, że Grzesiek wysłuchał Olę. Takie wyjaśnienia były im bardzo potzrebne.
    Teraz jetem w stanie zrozumieć Olę. Nie miała dziewczyna łatwo. I jszczevta choroba jej synka. Oby wszystko było w porządku. Grzesiu pojedzie z nimi i będą mieli trochę czasu, który spędzą razem. To będzie trudny czas, ale to wtedy ludzie najbardziej się do siebie zbliżają.
    A prawdziwy ojciec Jasia okazał się być okropnym człowiekiem. Po czymś takim Ola mogła być uprzedzona do piłkarzy.
    Skoro to juzz prawie końcówka, to mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo.... chyba bohaterowie znaleźli się na dobrej drodze.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Dleczego ja się tak łatwo wzruszam... to wszystko jest takie niesamowite. Zarazem wydaje się być całkiem realne ;)
    Rozdział jest cudowny :*
    Taka rozmowa była bardzo naszym bohaterom potrzebna, takie oczyszczenie trochę :P
    Ola tyle przeżyła już w swoim życiu, że teraz należy jej się jak najwięcej porcji szczęścia... Oby Grześ się o to zatroszczył :D
    Przywiązałam się do tego opowiadania i smutno mi, że został tylko epilog :(
    Chociaż to, że będziesz tworzyła dalej jest pocieszeniem ;)
    Weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej, hej! ^^
    Nie dochodzi do mnie jakoś to, że to już ostatni skrawek i teraz pozostaje mi czekać na epilog.. Mam nadzieję, że nie skończysz kariery z piłkarskimi opowiadaniami (co jak co, ale to o Grzesiu jest cudowne, więc chciałabym więcej takich) :D
    A wracając.. Kurcze, miałam Olkę za jakąś wyrafinowaną dziewuchę, ale teraz jestem pełna podziwu, bo naprawdę nie miała ciekawego i lekkiego życia. :/
    Coś czuję, że Grzesiek już się o to postara, by uszczęśliwić Olkę. ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem :)
    Kochana, no ten rozdział przywrócił mi całkowitą wiarę w to, że ta dwójka może się połączyć.
    Na szczęście Grzesiek wszystkiego wysłuchał i chyba zrobiło mu się głupio, iż od razu nie doszło do tej poważnej rozmowy, tylko wiecznie gdzieś oboje uciekali przed tym.
    Szkoda mi Oli, bo sporo w życiu przeszła.
    To chyba dlatego była taka odizolowana i troszkę dzika. Po prostu wszystkie emocje w niej buzowały.
    Decyzja Grześka - spontaniczna, ale jak najbardziej jestem na tak!
    Niech ich wspiera :)
    Nie mogę uwierzyć, że zbliżamy się do końca :(( Kocham to opowiadanie! <3
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  23. Cześć!
    Przepraszam, ze tak pozno, ale wreszcie jestem. I jestem rozbita. Nie wiem, co mam napisac. Koniec ten historii jest tak bardzo nierealny. Przyzwyczailam sie do niej. Pokochalam, a teraz musze z nia pozegnac.
    Historia Oli jest bardzo trudna. Teraz ją rozumiem, w koncu dla dziecka zrobi sie wszystko. Jest mi jej bardzo żal. Cale jej zycie nie bylo uslane rozami. Ojciec, pozniej matka, jeszcze babcia, a pozniej synek i jego choroba. To sie nazywa nieszczescie. Mam nadzieje, ze teraz z Grzesiem wszystko sie jej uda i ze operacja sie uda.
    Czekam na epilog.

    Pozdrawiam,
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  24. ok, płaczę
    Grzesiek jest cudowny, Olka wszystko mu wyjaśniła... żyć nie umierać *płacze jeszcze bardziej*
    jeju, współczuję Olce życia... naprawdę miała je ciężkie, a ma dopiero 21 lat!
    ale pardon???? jaki koniec???? nie zgadzam się!

    OdpowiedzUsuń
  25. Bosz, co za pechowa ze mnie dziewczyna.. Znalazłam twoje opowiadanie, przeczytałam je całe, a tutaj się okazuje, że to ostatnia część.. Przegralam życie.
    Grzesiu jest naprawdę kochanym facetem, wręcz ideałem. Kurczę, Ola nie miała łatwego życia i szczerze jej współczuję. Pierw ojciec, później matka, śmierć babci i na koniec choroba syna.. Nie jedna osoba by się zalamala na jej miejscu.
    Naprawdę ubolewam nad tym, że znalazłam to opowiadanie tak późno, ale cóż mogę poradzić?
    Życzę Ci weny na nowe cudowności i do zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
  26. Hej, hej! Jestem, wreszcie znalazłam chwilę wolnego i postanowiłam nadrobić zaległości (których mam naprawdę dużo, niestety).
    Nie mogę uwierzyć, że pozostał tylko epilog. Ja się nie zgadzam! Nie, nie i jeszcze raz nie.
    Skrawek cudowny (zresztą jak i poprzedni :)) ♥
    Współczuję Oli tak ciężkiego życia. To naprawdę smutne jak wiele przeszła. Ale Grzesiu jest taaaaki cudowny i taaaaki kochany ♥
    Czekam na epilog, ściskam ;**

    OdpowiedzUsuń