sobota, 15 października 2016

Niebo

          Siedziałem na ławce przed szpitalem. Słońce niemiłosiernie grzało, a ja ledwo mogłem oddychać. Bałem się o Jaśka. Podczas lotu naprawdę poznałem się na tym chłopcu. Był radosnym, szczęśliwym i niesamowicie kochającym swoją matkę dzieciakiem. Za każdym razem, kiedy się zwracał do Aleksandry miał w oczach ogniki. Zawsze się uśmiechał. Zawsze. Niezależnie czy mówił do mnie, czy do Aleksandry szeroki banan gościł na jego buzi.
          Ręce miałem splecione na karku, a wzrok utkwiony w bezchmurnym niebie. Jakiś czas temu wyszedłem ze szpitala, bo nie mogłem znieść tego, że siedziałem tam sam. Sam na tym cholernym plastikowym krzesełku, a Aleksandra znajdowała się w specjalnym pomieszczeniu dla rodziców. Musiała przeżywać to wszystko sama. Ja odchodziłem od zmysłów, martwiłem się, a co dopiero matka? Cały czas miałem jej zmartwioną twarz przed oczyma.
          Kiedy rozmawiała z Jasiem i odpowiadała na wszystkie jego pytania uśmiechała się i starała się pokazać mu, że ta operacja nie jest tak straszna, jak mu się wydaje. Ale w głębi jej oczu tlił się niepokój. Mimo zapewnień matki, chłopiec chyba potrafił odczytać to samo, co widziałem ja. Był małym trzyletnim brzdącem, ale jak na swój wiek był niesamowicie sprytny i mądry. Za każdym razem, gdy tylko o nim pomyślałem, uśmiechałem się jak wariat. 
          Wpatrywałem się w niebieskie niebo i wyobrażałem sobie, jak będzie wyglądało nasze życie, gdy tylko mały dojdzie do siebie (bo żadnych złych scenariuszy nie dopuszczałem do świadomości). Widziałem Aleksandrę w sukni ślubnej. Widziałem Jasia, za którym uganiam się po parku. Widziałem mnie i małego, jak kopiemy piłkę. Widziałem naszą trójkę, siedzącą na ogromnym kocu, a Aleksandra nalewa do plastikowych kubeczków sok pomarańczowy, podczas gdy ja częstuję chłopca kanapkami, wyjętymi z dużego piknikowego kosza… Wszystko to rozmyło się, gdy oślepiło mnie słońce.
          Zmrużyłem oczy i potarłem je dłońmi. 
– Grzesiu? – usłyszałem.
          Gwałtownie się odwróciłem w kierunku, z którego dobiegł mnie głos Aleksandry. Była blada, miała zaczerwienione oczy. Było po niej widać zmęczenie. Operacja trwała w końcu dwanaście godzin. Wstałem i szybko podszedłem do kobiety. 
– I co? – spytałem. 
          Zagryzła górną wargę i zaczęła płakać.  Nie wiedziałem jak mam to odczytać. Zagarnąłem ją mocno do siebie, a ona po chwili oplotła mnie dłońmi w pasie. Gładziłem ją po plecach, udawałem spokojnego i opanowanego, ale moje serce zaczęło niesamowicie szybko bić, zrobiło mi się gorąco, a w głowie miałem same czarne myśli. 
– Wszystko jest dobrze – szepnęła wtulając się we mnie jeszcze bardziej.
          Uderzyła mnie kolejna fala gorąca. Czy ja się nie przesłyszałem? 
– Już po wszystkim – szeptała, jednocześnie łkając. – Lekarze mówią, że będzie dobrze… że obyło się bez komplikacji… że już jest dobrze – uniosła głowę do góry i popatrzyła mi w oczy. – Jaś będzie zdrowy – powiedziała z szerokim uśmiechem.
          Zachciało mi się płakać, śmiać, śpiewać, skakać i nie wiem co jeszcze. Byłem szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Byłem szczęśliwy, że ona jest szczęśliwa. Byłem szczęśliwy, że ten mały brzdąc ma szansę na normalne życie! Chwyciłem ja w pasie i zacząłem z nią wirować . W moich oczach pojawiły się łzy, ale nie dbałem o to, by je ukryć. Cieszyłem się niemalże tak samo jak ona.
          Zależało mi na niej. Chciałem, żeby była szczęśliwa. Jej zależało na Jasiu. Zatem to była transakcja wiązana. Choć nie wiem czy dobrze to ująłem, bo naprawdę polubiłem tego chłopca. Spędziliśmy razem dwa dni, a on naprawdę zdołał skraść moje serduszko. Tego chłopca nie można nie lubić. Matka wychowuje go na naprawdę wspaniałego człowieka... 
          Kiedy odstawiłem Olę na ziemie, otarła moje policzki i spytała cicho: 
– Będziemy szczęśliwi?
– Będziemy. Oczywiście, że będziemy!
– Zaraz przewiozą go do sali. Muszę tam być, gdy się obudzi – powiedziała.
– Zaraz do ciebie dołączę, okay? Tylko zadzwonię do mamy.
– Jest zła, co? – posmutniała.
– Nie – zapewniłem. – Nie zdążyłem jej wszystkiego wyjaśnić, ale zarysowałem z grubsza sytuację. Prosiła mnie, żebym dał jej znać, gdy będzie już po wszystkim – nie kłamałem.
          Mama na początku nie wiedziała, dlaczego nie będzie mnie na Wigilii. Musiałem jej zatem z grubsza powiedzieć, co jest na rzeczy. Myślała, że odkąd zerwałem z Celią jestem sam i że w moim życiu nie ma żadnej innej kobiety. Opowiedziałem jej najszybciej, jak potrafiłem o mojej przygodzie z Olą i o jej synku. O tym, że jest chory i ma operację zaplanowaną na 26 grudnia. Z tego powodu, że byłem przeziębiony chciała wybić mi to z głowy. I nie! Nie chodziło o mnie. Bała się, że zarażę chłopca, a wtedy operacja musiałaby zostać odwleczona. Kiedy zacząłem  się pakować, westchnęła i wyszła. Myślałem, że się na mnie obraziła, ale ta kobieta znów mnie zaskoczyła. Wróciła po kilku minutach, a w dłoni trzymała kilka maseczek chirurgicznych.
– Trzymaj – powiedziała. – Zakładaj je, gdy będziesz blisko Jasia. I zadzwoń do mnie koniecznie, jak już będzie po wszystkim.
          Wtedy przekonałem się, że mam najlepszą matkę na całym świecie.
          Aleksandra patrzyła na mnie dużymi oczami. Chyba była wzruszona. 
– W porządku. Pozdrów ją ode mnie – powiedziała.
– Okay – zapewniłem i pocałowałem ją w czubek głowy. – Będę za kilka minut – dopowiedziałem, a Aleksandra z uśmiechem na ustach zniknęła za szklanymi drzwiami.
          Odwróciłem się od nich i z szerokim uśmiechem na ustach spojrzałem w niebo. Bezchmurne. Piękne. Takie, jakie wówczas było moje życie.


          Sevilla. Spędziliśmy tutaj piękne miesiące. Ola wzięła urlop dziekański, by móc w pełni zaopiekować się synem, a skoro nic nie trzymało ją w Polsce poprosiłem, by przyleciała ze mną tutaj do Hiszpanii. Długo się wahała, ale moje zapewnienia, że Jasiek będzie pod dobrą opieką medyczną, sprawiły że uległa.
         Przez te kilka miesięcy żyło nam się naprawdę dobrze. Jasiek zaczął mówić do mnie „tato”. Mimo że nie jestem jego biologicznym ojcem, brzmi to naprawdę dumnie. Oboje z Olą są dla mnie najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Za każdym razem kiedy na nich patrzę, czuję szczęście. Jak wyglądałoby moje życie bez nich? To nie byłoby życie.
          Siedzieliśmy w salonie i pakowaliśmy resztę kartonów. Dostałem ofertę z Paris Saint-Germain. Ola zareagowała na to nadzwyczaj ochoczo. Tłumaczyła, że to bliżej Polski, ale wiem, że to Paryż tak ją skusił. Skoro tak bardzo chciała tej przeprowadzki, jak mogłem się nie zgodzić? Zrobię wszystko, by moja rodzina była szczęśliwa. Jaś bawił się samochodzikami w kącie pomieszczenia, a jego mama oklejała taśmą ostatni karton, który trzymałem. 
– Gotowe! – oznajmiła radośnie, odrywając taśmę.
– Nie żałujesz? – spytałem.
– Czego? – popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
– Tego, że się tutaj przeprowadziliście… Tego, że znowu musicie się przeprowadzać.. I.. wiesz, że w ciągu kilku kolejnych lat, przeprowadzimy się pewnie jeszcze kilka razy? – czułem się winny. 
          Pochyliła się nade mną i chwyciła moją twarz w dłonie. 
– Grzesiu, za tobą pojadę nawet na koniec świata. Jesteś dla mnie bardzo ważny – zapewniła i zatopiła usta w moich.
– Dla mnie też jesteś ważny, tatku! – usłyszałem, a kiedy oderwałem się od Oli, moim oczom ukazał się mały szkrab, wdrapujący się na moje kolana.
– To dobrze bo jesteście moim całym światem – powiedziałem i zacząłem łaskotać chłopca po brzuchu.
          Jeszcze rok temu nie powiedziałbym, że kiedykolwiek będę szczęśliwy z tą tajemniczą nieznajomą z polskiej plaży. Już wiem, że każdy ma swój własny skrawek nieba, tylko czasem przysłaniają go chmury. Moje niebo jest tam, gdzie jest Ola i Jaś. Moja rodzina. A chmury? Już dawno odpłynęły.

The end

Jak Wam się podoba? :) 
Witam Was serdecznie. :* 
To już koniec tej historii. 
Czytając komentarze zauważyłam, że zmieniło się Wasze nastawienie do Oli. Cieszę się. :D 
Cieszę się właściwie podwójnie, bo właśnie taki zamiar miałam. Nie chciałam, żeby Olka była taką... lubianą przez wszystkich owieczką. :) 

No to chyba czas na tę oficjalną część, co? :) 
Tworzyłam to opowiadanie z wielkim sercem. Bardzo chciałam, żeby okazało się czymś fajnym, żeby Wam się podobało. Z komentarzy wnioskuję, że chyba się podobało i dlatego moje serce krzyczy z radości! ♥ 
W tej historii ukazałam postać Grzesia jakby z innego wymiaru.
Prawdziwy Krycha taki spokojny? Taki poważny? I jeszcze pijący alkohol? No way! :D Swoją drogą, szkoda, że nie napisałam niczego o kebabie. xD Jak wiemy (może nie wszyscy) Krycha podobno nigdy w życiu nie miał go w ustach. :P Jakbym opisała Grzesia z kebabem w buzi to już w ogóle byłby to Grzesiek z matrixa. :P 
Mam nadzieję, że taki Grzesiu też Wam się podobał. :) 

Bardzo Wam dziękuję! ♥ 
Dziękuję, że byłyście (a może i byliście ;))! ♥ 
Dziękuję za każdy komentarz. ♥ Krótki, długi... nieważne. Ważne, że jakikolwiek. :) Tym samym bardzo chciałabym poprosić duszyczki, które czytały i nie komentowały, żeby się teraz ujawniły. ^^ Chociaż jedną małą kropeczką. :) 
Dziękuję również za to, że znosiłyście moje długie (czasami aż za długie) notki pod rozdziałami. ♥ 
Dziękuję, że przymykałyście oko na większe lub mniejsze błędy. ♥ 
Dziękuję Wam za absolutnie wszystko! ♥ 
Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać... Łzy cisną mi się do oczu i chce mi się płakać. xD 

Ta historia jest już za nami, lecz wiele jeszcze przed nami. :) 
Tak. Mam plan na kolejne opowiadanie. (Jeszcze się ze mną pomęczycie. :p)
Ale spokojnie! Dam Wam odpocząć. ;) 
Większość z Was pewnie wie, że kolejnym bohaterem ma być Johi Forfang.
Otóż, mam już napisane siedem rozdziałów, ale niestety pracuję nad tym opowiadaniem nadal... Właściwie to praca jest zawieszona, bo nie mam czasu, ale na początku listopada będę miała trochę wolnego, więc wtedy przysiądę i napiszę jak najwięcej i jak najlepszych rozdziałów. :) (Mam jakieś takie swoje dziwne wiksy i muszę mieć co najmniej pół historii napisanej, żeby móc ją zacząć publikować...)  Mam zamiar wystartować z nowym blogiem 1 grudnia! :) 
Mam nadzieję, że taka przerwa ode mnie Wam wystarczy i że pojawicie się także tam. :) 
Już więcej nie będę przedłużać, bo bardzo trudno mi się rozstać z Grzesiem i Olką... 
Jak z resztą widać po kolejnej kolosalnej notce. :P 

Dziękuję Wam za wszystko! ♥ 
Jesteście wspaniali! ♥ 
Kocham Was! ♥ 
Wasza Kolorowa Biel ♥ 

25 komentarzy:

  1. Mnie też cisną się w oczkach łzy.
    Napiszę jedno.
    Dziękuję ci za tego błoga. ❤❤❤
    Nie pamiętam, kiedy na niego trafiłam, ale nie było to na samym początku tej historii. Odkąd na niego trafiłam, komentowałam.
    Los tak chciał, że ja też piszę historię o Grześku i Oli. :)
    Cieszę się, że z Jaśkiem wszystko ok.
    Nie wiem, co napisać, bo chce mi się płakać ze szczęścia.
    Jeszcze raz dziękuję.
    Oczywiście poinfomuj mnie, jak ruszysz z nowym blogiem.
    Buziaczki. ;*
    ❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się, ja również lubię pisać długie słowa od autora, tak je właśnie nazywam :) I nie martw się... ja na pewno na Ciebie zaczekam, ale liczę, że spotkamy się szybciej niż 1 grudnia...
    Co do treści... Bardzo się cieszę, że wszystko skończyło się dobrze :) Lubię szczęśliwe zakończenia :) Jestem wręcz zakochana w Krychowiaku i Jaśku :) A Ola? Zawsze będzie chyba wywoływać moje mieszane uczucia... mimo wszystko :P
    Co do tego picia alkoholu... kłóciłam się o to ostatnio z chłopakiem... uparłam się, że Grzesiek nie pije, a ten mnie wyśmiał, że każdy facet pije... po prostu KAŻDY... czy sportowiec czy nie :P No cóż... szklanką nigdy nie byłam, więc kto go tam wie :P
    Dzięki Ci za to opowiadania, ponieważ dzięki niemu stałam się bardziej zagorzałą fanką footballu :D

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę pisać kolejny raz ten komentarz przez złośliwość rzeczy martwych :/ jeśli będą dwa komentarze podobnej treści ode mnie to przepraszam :( oraz za brak składu w komentarzu wywołany przez zmęczenie i chorobę
    Idealna historia z idealnym (dla mnie zbyt wczesnym) zakończeniem <3
    Ola, Jaś i Grzesiek tworzą wspaniały team <3
    Mama Grzesia całkowicie skradła moje serce, wspaniała kobieta <3
    No cóż... czekam na kolejną historię <3 jakby co to wiesz gdzie mnie szukać w celu powiadomienia mnie o nowości :D :P
    Dziękuję Ci za tą historię z całego serca <3
    Pozdrawiam cieplutko :***

    OdpowiedzUsuń
  4. ok, ja nadal nie wierzę, że ta historia dobiegła końca. znaczy się nie, nie dobiegła końca! ona nadal będzie się tworzyć - przecież Ola, Jaś i Grzesiek mają całe życie przed sobą. Będą małe Krychowiaki, czy co...:> oczywiście nie tu, na blogspocie, jednakże ta historia nadal będzie się tworzyć w Twojej głowie. a także u nas ;)
    jejciu, miałam ciarki, bałam się, ze jednak operacja się nie powiedzie, ale... udalo się! na szczęście wszystko miało dobry koniec, bowiem oboje, w sumie cała trójka, zasługuje na szczęście :)
    dziękuję za tę historię! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej... Naprawdę to koniec? Jest mi naprawdę smutno, mimo że nie byłam tu stałą czytelniczką od początku, ponieważ dotarłam raczej pod koniec, jednak mega wkręciłam się w tą historię❤
    Czytało mi się to lekko, przyjemnie. Nie czułam, że muszę to przeczytać i skomentować - robiłam to z własnej woli.
    Nie raz swoim stylem doprowadziłaś mnie do tlących się gdzieś tam łez. Tak samo zresztą teraz.
    Jedyne co w tej sytuacji mogę zrobić to podziękować❤ Jasne, niczym się nie wyróżnię - każdy dziękuje za danego bloga pod epilogiem, ale co mogę więcej dodać? To, że z niecierpliwością czekam na Twoje nowe opowiadanie z Forfangiem? Przecież to oczywiste!
    Pozostaje mi tylko poprosić, abyś koniecznie poinformowała mnie o starcie nowej historii❤
    Dużo weny kochana i mam nadzieję, że ruszysz zgodnie z planem - już nie mogę się doczekać! Całusy❤❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie chcę końca!!!
    Cała trójka jest przesłodka <3
    W pewnych momentach Ola mnie wkurzała i to bardzo ;D
    Dobrze, że jakoś się między nimi ułożyło *.*
    A teraz idę ryczeć, pa XD
    Czekam oczywiście na kolejny blog ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że szczęśliwie się kończy. Pomimo tego, że dołączyłam tutaj późno to bardzo się z tego powodu cieszę, bo czytać świetnie napisane opowiadania, to czysta przyjemność.
    Grzesiu jest tutaj naprawdę jak z kosmosu. Kiedy przeczytałam, że pije zrobiłam minę jakbym co najmniej ducha ujrzała. XD
    Cieszę się, że Jaś wyzdrowiał, ze Grześ awansował na tatusia, że cała trojka jest szczęśliwa.
    Nie pozostaje mi nic innego jak oczekiwanie kolejnego opowiadania.
    Życzę Ci mnóstwa weny, pomysłów i do zobaczenia! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem :)
    Kurczę.. no powiem Ci szczerze, że mnie również zakręciła się łza w oku! Byłam z tym opowiadaniem od początku (przynajmniej tak mi się wydaje xd) i naprawdę nie wiem co teraz będę czytać. Mimo iż unikam opowiadań nie ze skoczkami w roli głównej, to to naprawdę mi się podobało. Nie żałuję, że tu byłam. No i cieszę się, że następne opowiadanko o Forciu.. (a tak go sobie nazwałam ;)).
    Co do tego wyżej to jest idealnie, pięknie i w ogóle tak jak powinno być. Wszyscy szczęśliwi, teraz będą żyć sobie w trójkę.. a może w czwórkę, w piątkę? Okej, nie wybiegam dalej :)
    Kochana, dziękuję za wszystko!
    Widzimy się na kolejnym blogu.. nie pozbędziesz się mnie :)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie także będzie się bardzo, ale to baaaardzo trudno rozstać z Grzesiem i Olą. :((
    Początkowo byłam dosyć wrogo nastawiona do Aleksandry, lecz z czasem zaczęłam się do niej przekonywać. Koniec końców miała powody, by zachowywać się w stosunku do Krychowiaka tak, jak to robiła.
    A Krycha? Hm, chyba nawet mi się taki podobał. ;p Człowiek z charakterem, a równocześnie wrażliwy. I tak właśnie sobie to opowiadania zapamiętam. <3
    Cieszę się ze szczęśliwego zakończenia. Z tego, że operacja Jasia się udała, z tego, że zamieszkali we trójkę i stanowią szczęśliwą rodzinkę. A Jaś? Tym swoim "tatku" kompletnie mnie rozczulił. *.*
    No nic. Gratuluję udanej pracy i czekam na kolejne dzieła. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. ja tak trochę ukradkiem, może niezauważona... poległam, za co przepraszam. miałam być, ale potem wiele się działo i zwyczajnie mnie nie było. ale jako, że to już koniec (czegoś pięknego) to nie mogłam nie nadrobić i pozostawić bez echa. to była naprawdę piękna historia, a ja dalej mam w głowie spotkanie na plaży w prologu (?) jesteś naprawdę wspaniała ♥
    ściskam i czekam na kolejne opowiadania, twoja ret.

    p.s. po cichu liczę na jakieś chody i rozwianie tajemnicy o kim teraz będziesz pisać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pfff *mały edit
      jaka będzie treść kolejnego opowiadania. wybacz. mam problemy z czytaniem xd

      Usuń
  11. Aż nie mogę uwierzyć, że to już koniec i nie ma już nic.. To świetnie, że Grzegorz odkrył swoje niebo, to było tak ślicznie opisane, dopracowane i przemyślane, że wielkie brawa dla Ciebie, kochana. Dziękuję, że mogłam tutaj być, chociaż rzadko, ale to było miłe przeżycie. Zapraszam do siebie. Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Dziękuję Ci za tyle cudnych rozdziałów. Czytałam każdy skrawek z czystą przyjemnością 😊
    Zakończyłaś to najlepiej jak mogłaś. Grzesiu jako dobry tata Jasia i szczęśliwe życie przy boku Oli. Na taki koniec czekaliśmy chyba wszyscy.
    Jeszcze raz dzięki za to ile serca włożyłaś w to opowiadanie. ❤❤
    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
  13. Melduję się!
    Jejciu, jakoś trudno mi uwierzyć, że to już koniec tej historii. Taki definitywny. Byłam tutaj od początku i po prostu jest mi tak jakoś... smutno. Chociaż nie czytam zbyt wielu opowiadań z piłkarzami w roli głównej, to naprawdę przyzwyczaiłam się do twojej wersji Grześka i w ogóle, to wszystkich bohaterów. Nawet do Olki, która czasem działała mi na nerwy :D
    Epilog bardzo mi się podoba. Jest chyba takich najlepszym dopełnieniem całości, która zawsze była spójna i przemyślana, nie było tutaj miejsca na jakieś niedociągnięcia i niepotrzebne sytuacje. Wszystko naprawdę cudownie się czytało, ale zresztą, mam wrażenie, że każda historia spod twojego pióra taka właśnie jest, dopracowana i po prostu dobra ♥
    Dziękuję kochana za to, że mnie tutaj zaprosiłaś, za czas i swoją energię, którą poświęciłaś, aby stworzyć ich świat. I nie pozostaje mi nic innego, jak czekać wytrwale do 1 grudnia na nowość ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja kochana..
    Bardzo,ale to bardzo jest mi smutno,se konczymy ta historie.
    Ciesze sie niezmiernie,ze coś mna pokierowalo i ze moglam dostac sie do tego swiata i tym samym, czytać twoje opowiadanie.
    Koncowka hest sliczna. Genialna i niesamowita. Mysle,ze dobry poczatej ksiazki ;))
    Super bylo tu byc. Super bylo cie poznac. Super bylo to czytać :)
    Coz wiecej moge powiedzieć.. Dziękuję, tylko tyle przychodzi mi do glowy.

    Szkoda,ze az do grudnia musimy czekac, ale pomiekad teoche cie,zrozumiałam. Bo w sumie jak nie napiszesz znscznej czesxi,zaczniesz publikowac a wena odejdzie to co? Bylaby lipa, a tak masz zabezpieczenie ;)
    Czekam zatem na grudzien i na jakis znak od ciebie,ze wogole zyjesz ;)
    Pozdrawiam mocno,mocno.
    Powodzenia i weny.
    Dreamer :****

    OdpowiedzUsuń
  15. ah szkoda,że koniec opowiadania ;( Dobrze,że tworzą cudowną rodzine .czekam na kolejne twoje opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Po prostu wymarzone zakończenie tej historii. :) Chyba nie ma sensu się tutaj rozwodzić nad tym.
    Szkoda, że to już koniec. Mam wrażenie, że tak nagle i zbyt szybko nastąpił koniec.
    I jak ja nie lubię zakończeń, nigdy nie wiem co napisać. Dziękuję oczywiscie za to, że byłam częścią tego wszytskiego, co się tutaj działo i za to, że zechciałaś się z nami podzielić kolejnym swoim opowiadniem :)
    Jednak nie żegnamy się tak calkowicie. Zostawiłaś obietnicę, że coś dla nas przygotowujesz :) Już nie mogę się doczekač. A do grudnia to tak zleci. Przyjełaś bardzo dobrą zasadę, ze przed rozpoczęciem publikacji musisz mieć co najmniej połowę napisaną. Gdybym ja też tak działała, to czytelnicy nie musieliby czekać tygodniami na kolejny rozdział.
    Do napisania na kolejnym blogu :)
    Serdecznie pozdrawam i życzę weny oraz powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  17. ❤❤Ujawnię się serduszkiem, bo zasługujesz na więcej niż kropkę ;))
    Po prostu nie potrafię pisać dlugich, sensownych komentarzy, więc napiszę tyle :
    Dziękuje, że stworzyłaś coś takiego co mogłam czytać i naprawdę mi się podobało 🌸❤

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak ja mogłam! :'((((
    Nie wybaczę sobie tego, że jestem dopiero teraz 😢😢 :((
    Takie piękne ❤
    Ryczę jak głupia :(
    Krystyna... Ideał.. Inaczej nie idzie tego opisać :))
    D
    Z
    I
    Ę
    K
    U
    J
    E
    ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
    I czekam z niecierpliwością na mojego Johiego XD <3333333
    KC ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj, kochana!
    Z wielkim opóźnieniem, ale jestem. Co mogę napisać? Jest mi bardzo przykro, ze to juz koniec trj historii. Wiesz przeciez, ze bardzo ją polubiła, a teraz to koniec.
    Koniec historii Oli i Grześka, ale cieszę sie,ze wszystko zakończyło się szczesliwia. Tak to wlascie sobie wyobrazalam. Szczęśliwie zakończenie, bo przeciez kazdy musi dostac swoj skrawek nieba.
    Dziękuję za to opowiadania, dziękuję, ze moglam byc jego częścią. Jesteś wspaniałą autorką, a kazde opowiadanie, ktore napiszesz to cos wspaniala.
    Czekam na twoj wielki powrot.

    Pozdrawiam,
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  20. Halo! Czy ktoś mi powie, dlaczego ja teraz płaczę?
    To było cudowne :D
    Ten rozdział, całe to opowiadanie, ta historia... Coś wspaniałego :)
    Wszystkie kolejne skrawki czytało mi się z ogromną przyjemnością :D
    Mimo, że często komentowałam z mniejszym lub większym opóźnieniem to czytałam już po otrzymaniu powiadomienia o poscie :P
    Teraz pozostaje czekać, aż będziesz gotowa na zaprezentowanie nam kolejnej historii :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  21. Po latach świetlnych przybywam, za co przepraszam.
    Jak ja się cieszę, że jest happy end. Lubię takie zakończenia, a jak jeszcze ktoś wie, jak zakończyć opowiadanie w wielkim stylu to już w ogóle.
    Racja, Ola nie była i nadal nie jest moją ulubioną postacią, jak pewnie zauważyłaś po moich komentarzach, miałam jej wiele do zarzucenia i czepiałam się na każdym kroku, ale odrobinę przekonała mnie do siebie, bo przyznała się do swoich błędów i w miarę sprytnie sie z tego wszystkiego wytłumaczyła.
    Wiadomo, dobro dziecka jest najważniejsze dla matki, więc w sumie zrozumiałe jest to, że Grzesiek nie był jej priorytetem, no ale mimo wszystko nie ładnie go traktowała.
    Ola nie miała łatwo w życiu i to też na pewno zaważyło na podejmowanych przez nią decyzjach i jej zachowaniu.
    Wspaniale, że mimo tych wszystkich niedogodności znaleźli rozwiązanie, wyjaśnili sobie wszystko i postawili na własne szczęście.
    Bardzo się cieszę, że miałam przyjemność czytać to opowiadanie i czekam na kolejne mimo iż zaplanowany przez Ciebie główny bohater to dla mnie kompletnie obca postać :D
    Życzę weny i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Kochana.
    Przepraszam,że dopiero teraz do Ciebie przychodzę. Niestety natłok różnych spraw całkowicie odciął mnie od bloggera.

    Epilog w Twoim wykonaniu jest naprawdę wspaniały.W końcu nasi bohaterowie widzą przejrzyste niebo, a nie tylko jego skrawki. Grzegorz w tym opowiadaniu przekonał mnie do siebie w stu procentach.Nie każdy potrafiłby zaakceptować taką sytuację. Przecież Grześ mógł powiedzieć,że nie udźwignie tej sytuacji z chorym synem Oli. Poświecił się i zyskał bardzo wiele, bo zyskał rodzinę. Syna, który jest jego synem, może nie w dokumentacji, ale czy papiery są takie ważne, raczej nie.
    Pokazałaś,że pomimo tylu problemów, tylu przeciwności losu, tylu złych chwili, wyszli na prostą razem.
    Dziękuję Ci za to opowiadanie. Przekonałaś mnie do czytania choć na początku nie wiedziałam czy dam radę bo piłka nożna to nie moja bajka, jednak coś w tym opowiadaniu było przyciągającego,że ciągle tu wpadałam.

    Dziękuję raz jeszcze.
    Do zobaczenia, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem :)
    Kochana, przepiękny koniec <3
    Te ostatnie słowa są takie magiczne, że przez chwilę wpatrywałam się w ekran i czytałam je ponownie!
    Nie jestem w stanie opisać słowami, jak bardzo są prawdziwe i realistyczne!
    Cieszę się, że im się udało. Cała znajomość nie była taka przewidywalna. Od początku ich losy mieszały się przecież różnie, dopiero w połowie bardziej zaiskrzyło. Aleksandra zaczęła przypominać człowieka, a Grzesiek stał się pewniejszy w ich relacji.
    Naprawdę słodkie, że Jaś mówi do niego 'tato'. Niby jedno słowo, ale jak bardzo dumnie brzmi!
    Dziękuję za tą historię! Jedna z najlepszych, jakie do tej pory czytałam! <3 <3
    Trzymaj się i buziaki! ;***

    OdpowiedzUsuń
  24. Cześć!
    Bardzo fajnie piszesz. :)
    Chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga - inny niż Twój, o innej tematyce, ale może przypadnie Ci do gustu. Będzie mi bardzo miło, jeśli wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś ślad. :D
    http://campeona-de-la-vida.blogspot.com/
    Pozdrawiam!
    R.

    OdpowiedzUsuń