Włożyłem spodnie od dresu i cicho zszedłem po schodach do kuchni. Postanowiłem zabawić się w kucharza i przygotować śniadanie dla mojej królewny. Moje zdolności kulinarne były bardzo ograniczone, dlatego postanowiłem poprosić o pomoc wszechwiedzący Internet.
Włączyłem laptop. Wyszukałem przepisu na naleśniki. Powinienem trzymać dietę sportowca, ale czasami są wyjątki od reguły. Naleśniki to chyba nie powiększony big mac, prawda?
Mieszając ciasto, myślałem o Celi. A właściwie o moim zachowaniu względem modelki. Wciąż nie dawała mi spokoju myśl, że moje ciało, a przede wszystkim, moje serce nie zadziałało tak, jak zwykle. Celia powitała mnie w ten sam sposób, którym wita mnie niezmiennie od kilku lat. Rzuciła mi się w ramiona. Poprzedniego dnia, zaprosiła mnie nawet na kolację, a nocą była cała moja… Dlaczego więc czuję się w pewien sposób winny?
Ciasto wydawało się w miarę dobrze rozmieszane, dlatego zacząłem smażyć naleśniki. Pierwszy wyszedł niedoskonały, ale był zjadliwy. Kolejne wychodziły mi znacznie lepiej. Naleśnik się smażył, a ja przeglądałem portale społecznościowe. Wpadłem na pewien pomysł. Zacząłem przeglądać profile moich znajomych z Mrzeżyna w poszukiwaniu nieznajomej dziewczyny. O mały włos, a placek, który spoczywał na patelni poszedłby z dymem. Moje poszukiwania również zdały się na nic. Westchnąłem i przeczesałem włosy ręką.
– Co tak ładnie pachnie? – zapytała Celia, wchodząc do kuchni.
Ubrana była w moja koszulkę i majtki. Wyglądała
obłędnie. Włosy miała potargane, co dodawało jej drapieżności.
Podeszła do mnie i skradła całusa z moich ust. Muskała
palcem moją nagą klatkę piersiową, głęboko patrząc mi w oczy. Uśmiechała się
figlarnie. Odpowiedziałem tym samym . Znów wytworzyło się między nami to
swoiste napięcie.
Złączyliśmy usta w zachłannym pocałunku. Nasze języki
były doskonale zsynchronizowane. Znały się przecież wiele lat…
Gdy nasze wargi się rozłączyły, dziewczyna wtuliła się
w mój tors.
– Naleśniki? – zapytała, kiedy jej oczom ukazał się stojący obok talerz
słodkości. – Tak, specjalnie dla ciebie – powiedziałem, gładząc jej długie włosy.
– Kim jesteś i co zrobiłeś z moim chłopakiem? – odsunęła się ode mnie na długość ramion.
– Jestem tym samym cudownym Grześkiem, co zwykle. Teraz tylko nieco
udoskonalonym – zaśmiałem się.
Popatrzyła na mnie spod przymrużonych powiek, by
ostatecznie szeroko się uśmiechnąć.
– Nakryjesz do stołu? – zapytałem. – Ja zrobię nam kawę.
Skinęła głową i zajęła się rozkładaniem białych
talerzy na ciemnym, mahoniowym stole.
☆
Zaparkowałem przed Estadio Ramón Sánchez Pizjuán. Ciężko było mi się
zebrać i przygotować psychicznie do powrotu do treningów, ale jak mus to mus.
Chwyciłem moją torbę treningową, leżącą na siedzeniu obok i powolnie wszedłem
na stadion. Przy wejściu powitał mnie ochroniarz, na którego wszyscy wołali
Manolo. Nie wiedziałem, czy to jego imię, czy pseudonim, ale zwracałem się do
niego tak jak inni.
Wszedłem do szatni, gdzie znajdowała się znaczna część drużyny. Nigdy
się nie spóźniałem, ale też nigdy nie byłem pierwszy. Chłopaki rozmawiali o tym
jak spędzili swój urlop. Niemal każdy pojechał w jakieś egzotyczne miejsce,
tylko ja spośród nich spędziłem wolny czas w... egzotycznej Polsce. Ale nie
wstydziłem się tego. Przecież to mój kraj. To w polskiej reprezentacji gram z
orzełkiem na piersi i jestem z tego bardzo dumny.
Kiedy żartowaliśmy z chłopakami do szatni wparował Timothée. Mój przyjaciel wyglądał na bardzo zmęczonego.
Sapał i miał kropelki potu widoczne na skroniach.
– Co jest, stary? – zapytałem marszcząc czoło. – Cristina wzięła mój samochód, bo jej jest jeszcze u mechanika, odkąd wjechała w ten śmietnik i nie powiedziała mi o tym. Ponad pół godziny szukałem kluczyków, a kiedy do niej zadzwoniłem ze stoickim spokojem powiedziała, że wzięła samochód i nie chciała mnie budzić, żeby mi o tym powiedzieć, bo słodko spałem – wyrzucił z siebie, siadając na swoje miejsce. – Nim się obróciłem musiałem wychodzić. Nie mogłem złapać taksówki, więc postawiłem na komunikację miejską. To był błąd – jęknął, zdejmują buty.
– Fani? – zaśmiałem się.
– Żeby tylko. FANKI! – podkreślił. – Dużo fanek. Dziewczynki, ich koleżanki, matki, ba! Była nawet jedna babcia!
Timothée wyglądał na
przerażonego, dlatego wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
– Tak, śmiejcie się. To nie wam jakaś siwowłosa kobieta wpierała, że niebawem,
ożenicie się z jej wnuczką. Pytała nawet czy lubię indyka, rozumiecie? –
opowiadał. – Indyk, indykiem, a wnuczka? Ładna? – zaciekawił się Rico. W szatni rozbrzmiały odgłosy aprobaty.
– Stary, ona miała z osiem lat. Wątpię, że wiedziała, kim jestem – powiedział z ironią.
Wszyscy wybuchliśmy
śmiechem, który z pewnością było słychać za drzwiami.
– To nadal nie tłumaczy twojego zmęczenia – odezwał się Gameiro.
Timothée ściągnął koszulkę
i odpowiedział:
– Widząc wypchany autobus i mnóstwo zaaferowanych moją osobą ludzi, odpuściłem
autobus. Przybiegłem tutaj.
Jego słowa ponownie
spotkały się z salwą śmiechu chłopaków. W tym także i mojego.
– Nie gadaj, że biegli za tobą – rzuciłem, trzymając się za brzuch.
– To nie jest śmieszne! Odpuścili dopiero po dziesięciu minutach – powiedział
ciszej.
Śmiech nie miał końca. Żaden z chłopaków nie
mógł odpuścić nabijania się z biednego Timothée. Przez rozentuzjazmowanych
chłopaków, nie usłyszeliśmy gwizdka. Do szatni wparował trener Emery.
– Widzę, że panowie mają dużo energii po wakacjach, humorek dopisuje… świetnie.
Dwa kółeczka więcej – powiedział z uśmiechem na ustach.
– Trener żartuje? – odezwał się skonany Timothée.
– A wyglądam? – spojrzał na niego wymownie. – Raz, dwa, siedem kółeczek samo
się nie zrobi – zaklaskał w dłonie.
☆
Po męczącej rozgrzewce i treningu stałych fragmentów gry, przyszedł czas
na kilkunastominutowy mecz, podczas którego mieliśmy przetestować nową taktykę
gry.
Biegłem właśnie do piłki, kiedy poczułem kłujący ból w udzie. Z każdym
kolejnym krokiem ból narastał, aż w końcu osiągnął apogeum. Runąłem na trawę
przystadionowego boiska. Chwyciłem się za bolące miejsce. Podbiegł do mnie
asystent trenera.
– Co się stało, Grzeciu? – zapytał.
Trzymając się za udo, jęczałem z bólu. To był znak, by zwołać
fizjoterapeutę. Zjawił się po kilku minutach i delikatnie dotykając obolałą nogę
stwierdził:
– To wygląda na uraz mięśnia dwugłowego… Mam nadzieję, że jego struktura nie
jest naruszona. Trzeba przewieźć go do szpitala, na szczegółowe badania. – Co? Nie! Ja musze grać – jęknąłem.
– Przykro mi Grzesiu, ale w tym momencie to niemożliwe. Naprawdę mi przykro – dodał Manuel, nasz fizjoterapeuta.
Lekarze w szpitalu potwierdzili podejrzenia Manuela. Najgorsze jednak
było potwierdzenie naruszenia struktury mięśnia. To oznaczało ponad miesiąc
przerwy od treningów…
☆☆☆☆☆☆
Witam Was bardzo serdecznie! :*Jak podoba Wam się powyższy rozdział? :)Obiecuję, że już w przyszłym skrawku będzie jeszcze więcej pikanterii i jeszcze więcej emocji… ;)
Chciałam Wam także bardzo podziękować za tak dużo ciepłych komentarzy pod ostatnim skrawkiem... Nie sądziłam, że będzie Was tutaj, aż tak dużo. ♥
Witam Was bardzo serdecznie! :*Jak podoba Wam się powyższy rozdział? :)Obiecuję, że już w przyszłym skrawku będzie jeszcze więcej pikanterii i jeszcze więcej emocji… ;)
Chciałam Wam także bardzo podziękować za tak dużo ciepłych komentarzy pod ostatnim skrawkiem... Nie sądziłam, że będzie Was tutaj, aż tak dużo. ♥
Kochane, a jak u Was? :)
Pytanie do maturzystów: jak po pierwszych egzaminach? :) Napięcie i stres troszkę zeszło? :)
Dobrze Wam poszło? ^^ Opowiadajcie! :D
Ściskam Was mocno! :*
Hej kochana. Przepraszam że dopiero teraz melduje się u Ciebie ale muszę przyznać że szkoła mnie przytłacza.
OdpowiedzUsuńAle przejdźmy do konkretów. Rozdział bardzo sympatyczny i fajny. Biedny Grzegorz. Ta noga naprawdę musiała go boleć. Niech szybko wraca do treningów
Weny i zapraszam do siebie na trójkę love-me-as.blogspot.com
Buziam
oh, Grzesiu, sprawa jest prosta - tamta panienka i jej widok zawirował Ci w głowie...
OdpowiedzUsuńten Timothée to ma przygody XDD ile ja bym dała, abym mogła spotkać moich w autobusie/tramwaju...XD BABCIA CHCIAŁA ZAWRZEĆ MAŁŻEŃSTWO PRO FUTURO XD
o nie, Grzesiu nie ;---; głupie kontuzje, ugh ;---;
czekam na kolejny!! :*
Hej ♥
OdpowiedzUsuńRozdział genialny!
Wielkie dzięki, wiesz? Narobiłaś mi ochoty na naleśniki :D
Hahaha, ta babcia (jak i cała sytuacja w autobusie) była świetna :D Oj, biedny Timothée...
Kontuzja? Coś czuję, że Gresiu pojedzie do Polski, a tam... Wiadomo :D
Czekam na kolejny, buziaki ;*
Witaj!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się rozdział, jest świetny.
Grzesiu... Widać, że nie potrafi zapomnieć o nieznajomej. Jestem bardzo ciekawa, jak dojdzie do ich dalszych spotkań. Ach... Przykro mi, że chłopak ma uraz, ale może na czas rekonwalescencji przyjedzie do Polski?
Celia... Nie mam o niej wyrobionego zdania. Może go kocha, a może nie?
Timothee... Hahahahaha... O nie mogę jakie on ma przygody. Jejciu... Czasami psychofani są okropni.
Pozdrawiam,
Anahi
Jestem :)
OdpowiedzUsuńWybacz Kochana, że dopiero teraz, ale wiesz.. matura. No właśnie, pytasz jak po egzaminach.. gorąco współczuję tym, którzy sądzili, że skoro Lalka była rok temu, to teraz jej nie będzie :D
Co do rozdziału to fajnie się rozpoczął.. mogę się z Grzesiem trochę utożsamić. Też jestem zupełny antytalent jeśli chodzi o kuchnię, więc przy naleśnikach również pomaga mi internet. Wieszam przepis na lodówce i muszę się go kurczowo trzymać xD
Apropos trzymania.. niech się Grześ nie daje kontuzjom! Wszystko będzie dobrze, nim się obejrzy, a wróci do treningów :)
Tyle ode mnie, pozdrawiam gorąco!
Buziaki ;*
A Oluni jak nie ma, tak nie ma. ;c
OdpowiedzUsuńAle to znów rozpoczęłam od tyłka strony. xDD
Wydaje się, że związek Krychy z Celią jest taki idealny. Ale chyba tylko wydaje się. Zwróciłam uwagę (ja i moje czujne oko xd), że on jedynie mówił, że jest piękna, a to niewinna, a to drapieżna, a to taka, a to siamta, a nie wspomniał, nawet w myślach, że ją kocha. Nawet jak patrzył na nią, kiedy śpi... Niby znają się od wielu lat, jak wspomniał Grzesiu, jest napięcie, ale mam wrażenie, że to jedynie fizyczność ich do siebie przyciąga, nie jakieś uczucie. Uśmiechają się do siebie, ale czy to na pewno płynie z głębi serca? Czy jest to czyste, nieskazitelne uczucie? Nie wydaje mi się... To tak, jakby te kilka lat trwali w takim zamknięciu. Jakby ich miłość się nie rozrosła, nie przeszła z etapu zauroczenia, to MIŁOŚCI. Dodatkowo, wydaje mi się, że w moich słowach jest coś racji (hahahah yhy...), patrząc na to, co Ola zrobiła z mózgu Grześka. Sorry, facet, ale jak Cię lubię, tak Ci mówię, że trybiki Ci się poprzestawiały w głowie po spotkaniu z nią. A Celia? O niej nie myślał aż tak... To o czymś świadczy i to o czymś powazniejszym. :)
Hahahaha, ta opowiastka. Ta łapiąca za serce. Ta, która wywołuje łezkę w oku... Ach, te babcie. xD Moja pewnie też by napadła na piłkarza hahah :D No, ale co? Wszystko dla dobra wnuczek, a co! W końcu, której babci nie interesuje 'kawaler' dla swej ukochanej wnusi? xD Abstrahując już od wieku tej wnuczki. :D
Końcówka nieco niepokojąca. Taki uraz dał się we znaki niejednemu piłkarzowi i wielu się z niego nie pozbierało, tzn. nie wróciło do dawnej świetności... ;/ Przykra kontuzja...
I wreszcie moje pytanko: Łer is Ola? ;-; Już myślałam, że dziś będzie, a tu jej nie ma, a ja taka ciekawa jestem, no... ;c
Czekam do następnego piątku! <33 Już nie mogę się doczekać, już zapowiada się naprawdę ciekawie! :D
Buziam! <3
Kocham! <33
Hej kochana! (Już na samym początku mówię: Nie umiem pisać długich komentarzy :D )
OdpowiedzUsuńRozdział jak dla mnie boski i szkoda mi na końcu Grześka.
Babcia i ośmioletnia wnuczka wygrały wszystko! :DDD
Biedny Timothée :"D
Do następnego :*
PS: Jutro kolejny rozdział u mnie :))
Jestem :)
OdpowiedzUsuńNo Kochana perfekcyjny rozdział! Znów jestem oczarowana, kolejny raz, ja nie wiem jak możesz to robić :D
Grzesiek pokazał swoją idealną stronę partnera, przygotowując naleśniki ^^
Hoho, kto by się spodziewał.
Jednak nie może zapomnieć o tajemniczej dziewczynie.
Egzotyczne kraje... egzotyczna Polska :D
Orzełek zobowiązuje, a egzotyka idzie pełną parą! :D
Szkoda mi Grześka.. ta kontuzja nie jest niczym dobrym..
Chyba nie muszę dodawać, że babcia i "przyszła małżonka" były dziś najlepsze na świecie :D
Do kolejnego!
Buziaki ;***
Cześć :D
OdpowiedzUsuńBiedny ten nasz Grześ :( Uraz zaraz po powrocie z urlopu? Aż strach pomyśleć co mu wpadnie do głowy podczas miesięcznego "leniuchowania". Przyznam szczerze, że czekam na tą pikanterię :P
Jakoś tak dziwnie wewnętrznie nie mogę się doczekać.
Także czekam niecierpliwie :D
Buziaki :*
Cudo :*
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda Krychu, że ledwo wznowili treningi a on już złapał uraz :(
Ale... To w sumie może oznaczać ponowny przyjazd do Polski i spotkanie z jego 'nową znajomą' :D
Weny ❤
Co do matur to takie spokojnie mogę pisać :D szczególnie angielski bajka ;)
Hej, wybacz, że zjawiam się dopiero teraz, ale nie miałam wcześniej czasu :c
OdpowiedzUsuńUwielbiam piłkę nożną, uwielbią La Ligę, uwielbiam Sevillę... Więc ja już teraz jestem w niebie :)
Piszesz tak lekko, aż chce się czytać i czytać.
Pod kolejnym odniosę się do rozdziału, obiecuję.
Czekam na następny, buziaki ;*
Będzie więcej pikanterii i emocji? Już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńTutaj było bardzo zabawnie, tylko szkoda, że rozdział skończył się dość niefortunnie.
Początek, wymarzona pobudka i śniadanie przygotowywane przez ukochanego dla swojej królewny. Na momencik było tylko małe zakłócenie, gdy Grzesiek próbował odnaleźć nieznajomą dziewczynę. Lepiej niech uważa, bo jeszcze Celia się czegoś domyśli i nie będzie dla niego taka cudowna.
Świetnie opisałaś sytuację z Timothée i atakującymi go fanami. Babcia pobiła wszystkich :-)
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam!
Jestem!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak zwykle, kochana. Chyba nigdy nie usłyszysz ode mnie żadnych negatywnych komentarzy :D
Kurczę, biedny Grzesiek. Jak coś się przyczepi, to nie daje spokoju... Mówisz, że w następnym skrawku będzie więcej pikanterii? To ja już zacieram łapki ^^
Widać, że nadal siedzi mu w głowie ta nieznajoma. Zobaczymy, co z tego dalej wyniknie. Na pewno, znając ciebie i twoją wyobraźnię, sporo się wydarzy :)
Weny!
Buziaki :**
Hej, hej :***
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj krótko, za co bardzo mocno przepraszam ale czas mnie goni :(((
Rozdział jak zawsze cudowny ❤
Czekam na kolejny <3
Buziaki :**
Hej hej kochana,bardzo Cię przepraszam za moje zaległość,jest mi wstyd :(
OdpowiedzUsuńDzisiaj niestety będzie krótko,jednak treściwie (dopiero schodzi ze mnie stres z matur)
Wspaniały rozdział,tęskniłam za tym opowiadaniem ❤ tak wiem,mija wina :)
Będzie więcej pikanterii?nie mogę się doczekać :D
Z niecierpliwością czekam na następny,który postaram się skomentować jak najszybciej to możliwe i nam do Ciebie prośbę :* jeśli się spóźniam to mimo wszystko informuj mnie o nowościach ❤
Buziaki :****
Jasnowidz ret nadchodzi! Będzie kontuzja, on przyjedzie do Polski i będzie big love z tą dziewczyną! Tadam! Jestesm genialna! Jest zbyt wcześnie na komentowanie ;_; Celia, Celia... Nie sprawiaj, że ją polubię ;_;
OdpowiedzUsuńNajlepszym momentem zdecydowanie jak Timothee wbiegł do szatni i zaczął opowiadać :'D
OdpowiedzUsuńA cały rozdział ? Genialny, z łatwością się czyta, a co ważniejsze łatwo jest sobie zilustrować całą sytuację, która się dzieje :D
Mam nadzieję, że szybko pojawi się kolejny skrawek xD
Pozdrawiam i życzę weny :*
Zapraszam do siebie:
https://du-bist-mein-schicksal.blogspot.com/
http://why-are-you-avoiding-me.blogspot.com/
Jestem!
OdpowiedzUsuńBiedny Grzesiu. Kontuzja od razu po powrocie z urlopu nie jest zbyt przyjemna. Ogólnie kontuzja nie jest przyjemna, tym bardziej taka poważna.
Ale być może właśnie przez tą kontuzję Grzesiek przyleci do Polski, do rodziny? Tylko co z Celią? Przecież nie mógłby jest od tak zostawić samej. Chyba że pojechała by z nim.
W kolejnym więcej emocji? Cudownie!
Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
Ściskam. ;**
Ale to oczywiste, że albo on wróci do Polski, albo tajemnicza dziewczyna przyjedzie do tego miejsca. :-D
OdpowiedzUsuńRozbawiłaś mnie tą opowiastką o autobusie i wnuczce!
Dziwne, że dostał kontuzji tak szybko, tzn. na pierwszym treningu po urlopie.
Czekam. ;-)
Kontuzja dla dobrego i ambitnego sportowca, to coś strasznego. Mam nadzieję, że szybko z tego wyjdzie, bo GRZEŚ MUSI GRAĆ.
OdpowiedzUsuńW związku Celiny i Grześka brakuje "tego czegoś"
Ok, chodzą razem na kolacje, później spędzili upojną noc (nic dziwnego, skoro ona jest piękną modelką a on przystojnym piłkarzem) i nawet to romantyczne śniadanie, nie zatuszuje braku jakiegoś elementu. Może na początku znajomości byli zakochani, ale wydaje mi się, że to wygasło, sam Grzesiek wspomniał, że znają się tyle lat.
Opowieść Timothée wygrała wszytko, a zwłaszcza moment z babcią, która chciała zeswatać go z ośmioletnią wnuczką :D Biedak musiał dokończyć swoją podróż biegiem :D
Więcej pikanterii? Nie mogę się doczekać!
W tym momencie powinnam obsypać rozdział wszystkimi pozytywnymi epitetami, ale znam ich za mało, bym mogła oddać jego wspaniałość.
Pozdrawiam <3