Skierował się w moją stronę i chwycił mój bagaż.
– Pomogę ci, nie możesz nadwyrężać tej nogi – wskazał na kule, które trzymałem w prawej ręce.
Skinąłem głową i posłusznie oddałem mu walizkę.
– Tylko tyle? – zaśmiał się, wiedząc, że zawsze pod ręką mam znacznie większą zęść
garderoby. – Więcej nie zdołałem spakować – odpowiedziałem sucho.
Brat zauważył moją posępną minę, więc o nic więcej nie pytał. Skinął
tylko głową.
– Chodźmy, mama czeka z kolacją.
Droga minęła nam zadziwiająco szybko. Nie rozmawialiśmy zbyt wiele, jak
to zawsze mieliśmy w zwyczaju. Tym razem było ciszej. Mniej zręcznie niż
dotychczas. Krzysztof nie pytał. Nie odzywał się. Wiedział, że potrzebuję tej
chwili ciszy i spokoju.
Całą drogę zastanawiałem się, co się ze mną dzieje. Co dzieje się ze mną
i z Celią? Przecież zawsze dogadywaliśmy się doskonale. Pasowaliśmy do siebie
jak dwa puzzle. Byliśmy po prostu dla siebie stworzeni. Od pewnego czasu czuję
jednak, że to nie jest to, co niegdyś.
Celia nadal mnie pociąga. Co do tego nie ma wątpliwości. Jednakże między nami wytworzyła się swego rodzaju bariera. Bariera, która mnie blokuje. Nie potrafię wyznawać jej uczuć tak, jak dawniej. Kiedyś każde „Kocham cię” było przepełnione szczerością i prawdziwym uczuciem, a teraz te dwa słowa wydają się mi być puste. Staram się usilnie przekonywać, że są to te same słowa, co jeszcze kilka miesięcy temu, ale nasza sprzeczka utwierdziła mnie w przekonaniu, że chyba nie do końca tak jest. Być może jest to spowodowane brakiem wspólnie spędzanego czasu? Nie mam pojęcia. Wiem jedynie tyle, że moja dziewczyna zaczęła mnie poważnie irytować. A to nie jest normalne.
Od pewnego czasu mam też wrażenie, że mnie unika. Więcej nie ma jej w domu niż jest. Kiedy zapraszam ją na kolację zawsze ma jakąś wymówkę… Między nami naprawdę jest nieciekawie. Boję się tego, co przyniosą kolejne dni.
Mama wypatrywała nas w oknie, a kiedy samochód mojego brata zatrzymał się przed domem, wybiegła z niego w podskokach.
– Grzesiu! – zawołała, kiedy wysiadłem z wozu. – Bardzo się cieszę, że cię
widzę! Witaj w domu! Celia nadal mnie pociąga. Co do tego nie ma wątpliwości. Jednakże między nami wytworzyła się swego rodzaju bariera. Bariera, która mnie blokuje. Nie potrafię wyznawać jej uczuć tak, jak dawniej. Kiedyś każde „Kocham cię” było przepełnione szczerością i prawdziwym uczuciem, a teraz te dwa słowa wydają się mi być puste. Staram się usilnie przekonywać, że są to te same słowa, co jeszcze kilka miesięcy temu, ale nasza sprzeczka utwierdziła mnie w przekonaniu, że chyba nie do końca tak jest. Być może jest to spowodowane brakiem wspólnie spędzanego czasu? Nie mam pojęcia. Wiem jedynie tyle, że moja dziewczyna zaczęła mnie poważnie irytować. A to nie jest normalne.
Od pewnego czasu mam też wrażenie, że mnie unika. Więcej nie ma jej w domu niż jest. Kiedy zapraszam ją na kolację zawsze ma jakąś wymówkę… Między nami naprawdę jest nieciekawie. Boję się tego, co przyniosą kolejne dni.
Mama wypatrywała nas w oknie, a kiedy samochód mojego brata zatrzymał się przed domem, wybiegła z niego w podskokach.
– Mamo… Nie mogę oddychać – zaśmiałem się kiedy poczułem, jak matka ściska mnie mocno w pasie.
– Och, wybacz! Pomogę wam z bagażami – zaoferowała.
– Nie będzie takiej potrzeby – odezwał się Krzysiek, stawiając moją walizkę na ziemi. – Grzesiu przyjechał w dość okrojonym składzie swojej garderoby.
Matka popatrzyła na walizkę, a następnie na mnie. Jej oczy świdrowały
mnie na wylot. Nieco przymknęła powieki, więc patrzyła na mnie przez maluteńkie
szparki. Wiedziała, co się dzieje. Domyślała się, że nie jest normalnie. Ale nie pytała. I za to ją
kocham.
Rozszerzyła powieki, a swobodny i naturalny uśmiech ponownie zagościł na
jej twarzy.
– W takim razie zapraszam. Jedzenie stygnie – wskazała na dom. – Pomogę ci,
kochanie. – Dam sobie radę – zapewniłem.
Mama popatrzyła na mnie i pokręciła z niedowierzaniem głową. Zawsze
byłem samodzielny. Przecież ojciec uczył mnie tego od małego. Czyżby o tym
zapomniała?
☆
Minął ponad tydzień odkąd wróciłem do Polski. Przez cały ten czas
wszyscy skakali wokół mnie, jakbym był Bóg wie kim. Ale ja przecież tego nie
chciałem. To ja! Grzesiek! Ten sam, który jako dzieciak biegał po tym domu z
piłką u nogi i tłukł każdy wazon.
Ten czas pobytu w Polsce chciałem spędzić sam. Spędzić na
przemyśleniach. W odosobnieniu.
Tak. Sam zastanawiam się, dlaczego przyjechałem do rodzinnego domu,
skoro nie chciałem zamieszania wokół mojej osoby. Odpowiedź jest prosta. Bo
tutaj czuję się najlepiej. To jest moje gniazdo. Mój raj na ziemi. Moje serce.
Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit, gdy do mych uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi. Rzuciłem ciche „proszę” i wsparłem się na łokciach, czekając, aż zobaczę przybyłego gościa.
Kiedy drzwi się uchyliły zobaczyłem zatroskaną twarz matki.
– Mogę na chwilkę? – zapytała. Leżałem na łóżku wpatrując się w sufit, gdy do mych uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi. Rzuciłem ciche „proszę” i wsparłem się na łokciach, czekając, aż zobaczę przybyłego gościa.
Kiedy drzwi się uchyliły zobaczyłem zatroskaną twarz matki.
– Oczywiście. Ty zawsze, mamuś – odparłem, delikatnie się uśmiechając.
Kobieta powolnie i cicho zamknęła za sobą drzwi, a chwilę później opadła na łóżko. Przez chwilę milczała, a ja bezustannie wpatrywałem się w jej zmartwioną twarz. Na kilometr było widać, że coś jest z nią nie tak. I wiedziałem, że chodzi o mnie.
– Co się z tobą dzieje, Grzegorzu? – odezwała się w końcu bardzo poważnym
tonem.Kobieta powolnie i cicho zamknęła za sobą drzwi, a chwilę później opadła na łóżko. Przez chwilę milczała, a ja bezustannie wpatrywałem się w jej zmartwioną twarz. Na kilometr było widać, że coś jest z nią nie tak. I wiedziałem, że chodzi o mnie.
Popatrzyła mi w oczy. Emanowała od niej łagodność, której wówczas potrzebowałem. Zrozumiałem, że jej wcześniejsza cisza wynikała z tego, że nie wiedziała, jak skleić to pytanie.
– A co ma się ze mną dziać? – odpowiedziałem pytaniem, a w moim tonie znajdowała się udawana lekkość.
– Nie, Grzesiu. Nie rób tego. Nie okłamuj mnie – spojrzała na mnie wymownie.
Co wtedy poczułem? Ból. Ból, który pojawił się przez widok jej
zmartwionych oczu. Mieszał się ze wstydem wynikającym z tego, że okłamałem moją
matkę, która tak doskonale mnie zna.
– Naprawdę wszystko gra – uśmiechnąłem się, ale czułem się nieswojo, nadal
brnąc w to oszustwo.
Matka westchnęła. Wiedziała, że jeśli nie będę chciał powiedzieć jej
prawdy to nie wyciągnie jej ze mnie nawet siłą. Zwiesiła ramiona i spojrzała na
swoje dłonie. Kiedy podniosła wzrok jej czoło było zmarszczone. Położyła dłoń
na moim policzku i pogładziła go kciukiem.
– Dobrze, jeżeli nie chcesz mówić to nie mów, ale pamiętaj, że jeśli tylko
będziesz chciał o czymś porozmawiać… zawsze cię wysłucham, synku – powiedziała,
a na koniec lekko się uśmiechnęła. Pokiwałem głową i po raz pierwszy od kilku dni szczerze się
uśmiechnąłem. Chwyciłem spracowaną matczyną dłoń i ucałowałem jej wierzch. – Dobrze, mamo.
– A teraz do rzeczy. Masz gościa – wyraźnie się ożywiła.
– Co? – zapytałem z niedowierzaniem.
– Tak. Odkąd przyjechałeś z nikim nie rozmawiasz. Czas to zmienić. Julka przyszła. Czeka na ciebie w salonie, zejdziesz?
– Coś ty znowu wykombinowała, mamo?
– Ja? Nic. Po prostu całe miasteczko wie, że przyjechałeś. Spotkałam Julkę w sklepie, pytała o ciebie, więc zaprosiłam ją do nas. Nie masz chyba nic przeciwko?
Szach mat, mamo.
– Nie, skądże – odparłem z udawanym entuzjazmem, którego na szczęście nie
wyczuła moja rodzicielka. – Za chwilkę zejdę, pozwól tylko, że się przebiorę.
Mama energicznie wstała z łóżka i z szerokim uśmiechem zmierzyła moją
sylwetkę od góry do dołu.
– Mam nadzieję, że mój Grzesiu powoli wraca – zachichotała jak mała
dziewczynka, po czym zniknęła za drzwiami.
Niespiesznie zwlokłem się z łóżka i podszedłem do szafy, w której
uwiesiłem moje ubrania. Zastanawiałem się, jak bardzo zmieniła się Julia. Nie
widziałem jej ponad cztery lata. Nigdy nie mogliśmy się spotkać, bo kiedy ja
byłem w Mrzeżynie, jej nie było, a z kolei kiedy ona była, nie było mnie i tak
w kółko Macieju.
Poznaliśmy się, kiedy zaczęliśmy chodzić do podstawówki, była moją
najlepszą przyjaciółką. Wszędzie nas było pełno. Nigdy nie dogadywałem się tak
dobrze z nikim innym, jak z nią. To była prawdziwa przyjaźń, za którą od dawna
tęskniłem.
Wyjechałem zagranicę jako nastolatek, ale nawet wtedy potrafiliśmy się
ze sobą kontaktować. Wysyłaliśmy sobie zdjęcia, listy, pocztówki i kartki.
Byliśmy przyjaciółmi na dobre i na złe. Kiedy komputery i Internet stały się
bardziej popularną formą komunikacji międzyludzkiej, zamieniliśmy listy
tradycyjne na listy elektroniczne. Każdy z nich mam zachowany w swojej
skrzynce. Jednakże nie wiem dlaczego nasz kontakt jakiś czas temu się urwał.
Bałem się tej konfrontacji. Tak naprawdę nie miałem ochoty na spotkania.
Zwłaszcza teraz, kiedy nie byłem w najlepszej formie, ale przyjaciołom sprzed
lat się nie odmawia, prawda?
Przebrany w granatową koszulkę, pod którą widać było zarys moich mięśni
i popielate dżinsy zszedłem do salonu, dość zwinnie posługując się kulami.
Dziewczyna siedziała w fotelu, odwrócona do mnie plecami. Rozmawiała z
moją mamą, która siedziała na kanapie obok.
– Cześć – odezwałem się.
Kobiety zaprzestały rozmowom. Mama spojrzała na mnie, a moja
przyjaciółka wstała i odwróciła się w moją stronę.
– Grzesiu! Witaj! – ucieszyła się, podchodząc do mnie pospiesznie.
Przytuliła się do mnie, a ja mocno zagarnąłem ją do siebie. Poczułem się
jak ten kilkunastoletni chłopak, który wysłuchiwał jej użalania się nad sobą i
wyzwisk rzucanych na chłopaków, którzy jej się podobali, a nie zwracali na nią
najmniejszej uwagi. Zaśmiałem się niezauważalnie na te wspomnienia.
– Dobrze wyglądasz – powiedziała, kiedy się ode mnie odsunęła. – To samo mogę powiedzieć o tobie – odparłem. – Co słychać?
– Wszystko porządku, a nawet lepiej – uniosła prawą dłoń ku górze, a na jej palcu zabłysnął złoty pierścionek.
– Czy to znaczy …– zacząłem z szerokim uśmiechem na ustach.
– Tak! Karol w końcu mi się oświadczył – pisnęła jak mała dziewczynka.
– Cudownie, gratuluję! – ponownie zagarnąłem ją do swojej piersi. – Nawet nie
wiesz jak się cieszę, Julka.
Co
tak naprawdę poczułem? Dziwny uścisk. Dlaczego? Bo ja nigdy nie odczułem
potrzeby oświadczenia się Celii…
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Hej Kochane! :*
Jak widzicie, już jestem. :)
Przepraszam, że ten rozdział nie pojawił się w poprzedni piątek, ale miałam tak intensywny weekend, że nie dałam rady. :( Mam nadzieję, że dotarła do Was informacja zamieszczoną na Google+ i że nikt na darmo tutaj nie czekał. :)
Tak, nadal nie ma naszej nieznajomej, ale spokojnie, obiecuję, że już w następnym rozdziale się pojawi i z każdym kolejnym będzie jej coraz więcej. ^^
Co do zaległości, to właśnie się za nie zabieram. :) Potrzebuję tylko troszkę czasu. :*
Buziaki :*
PS. A Wy już na polu byłyście? :D Kwiaty dla mam pozrywane? ^^
Wszystkim mamom życzę dużo radości, zdrowia i pomyślności. ♥
PS. A Wy już na polu byłyście? :D Kwiaty dla mam pozrywane? ^^
Wszystkim mamom życzę dużo radości, zdrowia i pomyślności. ♥